29.10.XXXXr.
Zabierzmy człowiekowi jego
człowieczeństwo. Jego godność, zdolność do prawidłowego
pojmowania, zdolność do osądzania, zabierzmy mu wszystko.
Zmanipulujmy go. To takie łatwe. To prawie równa się odebraniu
dziecku jego ulubionej zabawki. I gdy aktu owego dokonamy, co wtedy
zostanie? Obraz. Piękny obraz. Malunek tego co zmanipulowaliśmy.
Będziemy dumni. Przecież to nasze dzieło! Czyż znęcanie się nad
słabszym nie jest niesamowicie wciągającym zajęciem? Można by
porównać to do hobby. Niektórzy lubią zbierać znaczki, owady,
puszki, no wszystko co tworzy kolekcję. Ludzie zmanipulowani, ludzie
nad którymi się znęcamy też trafiają do naszej kolekcji. Każdy
silniejszy lubi się znęcać. Nie ma w tym niczego złego, niczego
nie trzeba usprawiedliwiać. Tak miało być, tak ma być i tak
zawsze będzie. Piękne. Cudowne. Uczucie uwznioślenia, gdy inni są
dobijani, bici, poniżani i w końcu zabijani. Aż ma się ochotę
żyć dalej, by życie odebrać. Ma sens. Oni żyją po to by ich
wykończyć. Żyją po to by nam dać siłę do życia. Symfonia
jęków. Najprostsza gama rozpaczy daje niesamowicie dużo radości,
a co tu dopiero rozmyślać o koncertach.
To bzdura, że są tacy jak my.
Nie-ludzie.
Są gorsi. Prosta degradacja.
Urodzeni po to by żyć w cierpieniu. Oni tego pragną, gdyby tak nie
było, stanęli by do walki. Ale nie walczą. Dają ciche
przyzwolenie. A my korzystamy, wykorzystujemy, zabijamy. My –
Wielcy Panowie. Oni – śmiechu warte, po co ich określać. Do
mojego psa miałem więcej szacunku niż do nich. Psu nigdy nie
pozwoliłbym żyć w takich warunkach.
Nie nazwałbym ich ludźmi. Więc
czym? Zabawkami? Marionetkami? Kukłami? Nie, nic nie pasuje, nie
odpowiada. Może śmieci? To znowu wydaję się być pospolite. No
ale w końcu oni są pospolici. Idiotyzmy.
Generał Iwan
kochał swój pamiętnik. Być może brzmi to idiotycznie, bo jak
można kochać kilka kartek papieru. Jednak on go kochał. Kochał
swoje myśli, które w nim zapisywał. Kochał siebie, swoją siłę
i swoją pozycję. Miał władzę. Długi, czarny, generalski płacz
aż do ziemi to potwierdzał.
Ciężkie, czarne,
sznurowane buty zawsze zostawiały na ziemi odcisk jego wielkiej
stopy. Czarne rękawiczki, które były naciągnięte na ręce,
chroniły jego białe dłonie przed niepotrzebnym brudem, kontaktem.
Czarne jak smoła oczy wpatrywały się we wszystkich z pogardą,
wyższością i drwiną. Czarne włosy zawsze były elegancko
ułożone, podkreślały jego pedantyczną naturę. Jego liczne
odznaki na piersi stanowiły jego tarczę, tarczę dumy. Zawsze był
wyprostowany, pewny siebie i uwodzicielski. Zdawał sobie sprawę ze
wszystkich swoich atutów. A niedoskonałości nie posiadał. Albo
inaczej, był niedoskonały. Jednak jego czarna, samolubna dusza
potrafił skutecznie pozbyć się tych małych niedociągnięć.
Generał był piękną, nieskalaną czernią. Z gracją, niczym sam
demon, szedł między swoimi żołnierzami. Budził strach. Wszystko
musiało być idealnie. Każdy kołnierz dokładnie wyprasowany,
wszystkie guziki zapięte. Nie mógł przecież wydawać rozkazów
flejtuchom. Wychowywał ich jak swoje dzieci. Któryś z nich miał
kiedyś zastąpić jego. Musiał być godzien, musiał być gotowy. A
przed Iwanem spoczęło zadanie, by takiego gotowego syna wychować.
Nauczyć go nie tylko porządku, ale także posłuszeństwa i
oddania. Jego podopieczni nie mogli być jak tamci gorsi. Musiał im
pokazać, że zawsze powinna być wyraźna różnica między nimi, a
tymi plugawymi nędznikami. Takim oto wysokim mniemaniem o sobie
został obdarowany generał Iwan. Jednak pomimo swojej
niebezpieczności przyciągał do siebie ludzi. Każdy chciał z nim
obcować, być z nim, mieć go w sobie, nosić na sobie jego
spojrzenie, kochać się z nim choćby tylko w wyobraźni. Był
prawdziwym nadczłowiekiem z krwi i kości. Czyż to nie paradoks?
Czy nie powinien byś czymś więcej jak workiem mięsa? Jednak jak
sam uważała, nie ważne było to, jak było skonstruowane jego
ciało. Liczyło się to, jak postrzegał świat. A postrzegał go
jak bóg, więc miał prawo nim być. Liczni ludzi dali ma na to
przyzwolenie. I czy martwił się tym, że dostał władzę od ludzi?
Ależ skąd. Każdy bóg dostaję ją od tych małych, nędznych
robali. Potrafił to zrozumieć. Wiedział, że zawsze jak wierne psy
pójdą za nim jego żołnierze, jego ukochane dzieci, o które tak
się troszczył. I tak też było. Mimo licznych kar, które im
wymierzał, za niedoprasowaną koszulę, kochali go. Darzyli go
pełnią podziwu i szacunku. Można by się pokusić o stwierdzenie,
że byli w niego fanatycznie zapatrzeni. I o to właśnie w tym
wszystkich chodziło, by wyhodować armię brutalną i w pełni
posłuszną tylko jemu.
***
29.10.XXXXr.
Boję się. Z każdą
chwilą jest coraz gorzej. Staram się być jak cień, jednak nie
jest to takie proste z moją jasną i wyróżniającą się posturą.
Nie wiem czemu tu trafiłem. Niczego nie rozumiem, nie potrafię
zrozumieć. Dlaczego człowiek tak krzywdzi drugiego człowieka?
Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami! Tak samo zbudowani, każdy z
nas krwawi, płacze, śmieję się, przeżywa. Dar życia powinien
odbierać tylko Bóg. Ale tu nie ma Boga. Zapomniał o nas. Zapomniał
o świecie, który stworzył. Odwrócił się od niego. I choć
rozpaczliwie prosimy go o pomoc, on nie odpowiada. Zostawił naszą
planetę demonowi zniszczenia, pogardy. Zostawił naszą planetę by
zgniła i umarła. Potraktował nas jak pasożyty. I może mieć w
tym trochę racji, przecież zniszczyliśmy jego dzieło.
Zniszczyliśmy prezent, który nam dał. Matkę Ziemię. To kara dla
dzieci, które nie szanują swojej Matki. Nawet jeśli! Nawet jeśli
jest to kara, to dlaczego karani jesteśmy my słabsi?Niczego nie
rozumie, niczego nie pojmuję. Płaczę. I choć wiem, że ten płacz
niczego nie przyniesie i tak to robię. Nie będzie żadnego
oczyszczenia duszy, nie będzie ulgi. Znalazłem się na tej
planecie, której czas umierać. A skoro jestem częścią tej
planety muszę umrzeć także. Ciekawe jak czuje się Matka, która
chowa własne dzieci? Droga Matko, przepraszam Cię za to jak Cię
potraktowaliśmy. I chociaż mój żal nie wystarczy, proszę
przeproś od nas Boga. Może jeszcze nie jest za późno.
Ilia
siedział na swojej pryczy w jednym z obozów, które zostały
stworzone dla nie-ludzi. Nigdzie nie widniały znaki, że praca
uczni cię wolnym. Wszyscy tutaj wiedzieli, że zginą. Nie było
miejsca dla próżnego optymizmu. Wszystko było szare. Szarzy
ludzie, szare serca, szare myśli.
Jednak
wszędzie znajdziemy wyjątek. Wyjątkiem był Ilia. Nie był szary,
był biały. Nie wspominam tylko o jego białych, pięknych włosach,
które teraz niestety musiał być brutalnie związane. Jego serce
wciąż było czyste, białe. Jego myśli, choć czasem szarzały
zawsze wracały na właściwy tor. I pewnie dlatego się wyróżniał,
choć nie chciał. Wszyscy kochali tego chłopca, choć wiedzieli, że
jego przyszłość tutaj będzie prawdopodobnie gorsza niż ich
własna. Coś w Ili sprawiało, że po godzinnej rozmowie z nim,
każdy choć na chwilę powracał do dawnego ja. I choć nie trwało
to długo, stanowiło często lekarstwo dla tych biednych,
umartwionych dusz.
I choć
nie budził szacunku, wzbudzał sympatię. I choć nie był pięknie,
idealnie ubrany, był idealny. Jego dusza wciąż potrafiła śpiewać
piękne, łagodne pieśni. Był doskonałym przeciwieństwem generała
Iwana. I dlatego ta odmienność zbudziła ciekawość w generale.
Tego
samego dnia, którego Ilia pisał piękne przeprosiny do swojej Matki
Ziemi, Iwan postanowił przejść się po obozie numer trzydzieści
by oglądnąć swoje dzieło. Obozy od dwadzieścia
siedem do trzydzieści
cztery były pod jego bezpośrednią jurysdykcją. Każdy kto
usłyszał wyrok, modlił się o to, by nie trafić właśnie do tych
numerów. Z wiadomych powodów. Iwan kochał zabijać, kochał krew
na swoich rękach, kochał wymyślać tortury. Nienawidził nie-ludzi
i jednocześnie ich kochał. Choć była to miłość pusta i
samolubna, z której tylko on czerpał przyjemność.
Tak więc
wracając do głównego wątku – odwiedziny.
Wszyscy
obszarpani i brudni niewolnicy ustawili się w rzędzie, by generał
mógł im się dokładnie przyjrzeć. Każdy się bał, niektórzy
tak strasznie, iż ich słabe wątłe ciało nie potrafiło wytrzymać
tak ogromnego naporu stresu. Hamulce puszczały, parę osób się
osikało, parę osób zemdlało. Narzucało to na nich natychmiastowy
wyrok Iwana – śmierć.
Wśród
ludzi, którzy wytrzymali psychiczny nacisk stał Ilia. Jego
spojrzenie dotykało ziemi. Głowa była spuszczona, a ręce
bezwładnie zwisały w dół. Był lekko przygarbiony, tak jak reszta
jego towarzyszy. Nagle przed oczami Ili pojawiły się czarne buty,
które się nie ruszały. Chłopak przełknął cicho ślinę i
zacisną powieki, jednak jego głowa nie powędrowała do góry.
Doskonale wiedział, że został wybrany. Poczuł na swojej brodzie
dotyk zimnej, skórzanej rękawiczki. Mimo jego woli, głowa
podniosła się a oczy otworzyły. Jego niebieskie oczy napotkały
groźny, zimny, czarny wzrok Iwana. Chłopak zląkł się jeszcze
bardziej. Mimo wszystko odważnie wytrzymał napięcie związane z
kontaktem wzrokowym.
- Przedstaw
się – wydał polecenie generał i cierpliwie czekał na odpowiedź.
- Ilia
Maksimowicz Morozow – odpowiedział cicho i niepewnie. Iwan
powtórzył jego dane personalne po cichu i uśmiechnął się
nieznacznie. Przejechał otwartą dłonią po twarzy nieszczęśnika.
Rękawiczka budziła nieprzyjemne uczucie, jednak Ilia starał się
nie krzywić. Nie chciał niczym zdenerwować generała. I tak
wiedział, że był już na straconej pozycji, że niedługo umrze. O
tym, co wyprawiał Iwan z wybranymi, chodziły jedynie jakieś
plotki. Niektóre przeobrażały się w legendy. Bo przecież Iwan
należał już do czołówki legend, do ludzi, o których będzie się
mówić, a których poczynania wzrosną do rangi niewyobrażalnych i
majestatycznych.
- Ile
masz lat? - czasami nawet najłatwiejsze pytania mogą być
najcięższe. Zależy przez kogo zostaną zadane. Trudno było
odpowiadać na pytania Iwana. Ilia czuł się tak, jakby odpowiadał
matce na pytanie, kto zbił wazon? Wiadomo, że trudno się przyznać
do swojego grzechu. Jednak wiek Ili nie był jego grzechem. Więc o
co chodziło? Niewątpliwie o autorytet i siłę generała.
- Dwadzieścia
jeden – znów cichy głos ledwo dobiegł do uszu Iwana.
- Może
być – odpowiedział jakby do siebie. Skinął ręka na dwóch
posłusznych żołnierzy by pojmali chłopaka i poprowadzili za nim.
Ilia nie stawiał oporu, nawet nie śmiał o tym pomyśleć.
Nadgarstki Ili zostały związane grubą liną, nogi także. Na oczy
została naciągnięta opaska, a chłopak został wpakowany go
bagażnika auta. Wszyscy z obozu smutno powiedli wzrokiem za sylwetką
ich anioła. Już nie było pisane im więcej go zobaczyć.
Po jakimś czasie chłopak został brutalnie wypakowany z auta. Dwóch
mężczyzn gdzieś go prowadziło. Ilia co chwilę się potykał,
jednak silne ręce mężczyzn zdecydowanie go podtrzymywały, nie
było mowy o upadku. Nagle poczuł, że atmosfera się zmieniła.
Zrobiło się cieplej, znalazł się w jakimś pomieszczeniu. Dosyć
brutalnie został rzucony na krzesło. Usłyszał groźny głoś
Iwana, który kazał się wynosić żołnierzom z jego posiadłości.
Generał z ciekawością przyglądał się swojemu gościowi. Jego
chuderlawa postura miała w sobie coś pociągającego. Jego
bezradność był w jakimś stopniu magiczna. Nie mógł sobie
odmówić tej przyjemności oglądania go. I tak oglądał go około
godziny. Nie odezwał się ani słowem do Ili. Ilia także nic nie
mówił. Co jakiś czas czuł tylko dotyk Iwana na swoim ciele. Wtedy
drżał, mimo woli jego ciało zaczynało reagować na generała. Raz
dotyk padł na usta, raz na ramię, innym razem na udo. Ilia czuł
się bardzo niepewnie, bowiem w dalszym ciągu miał na oczach
opaskę, a jego ciało krępowały więzy. Jednak nie błagał, nie
prosił i nie skomlał. Wytrzymywał tę dobijającą niepewność.
Po godzinie opaska została zdjęta z jego oczu. I co zobaczył Ilia?
Całkiem ładnie udekorowane pomieszczenie, nawet przytulnie. Jednak
pierwsze, co rzucało się w oczy to porządek. Na półkach nie
można było się dopatrzeć ani odrobiny kurzu. Obrazy na ścianach
były symetrycznie porozwieszane. Wszystko miało swoje miejsce. Iwan
opierał się o pięknie rzeźbione, masywne, drewniane biurko. Na
biurku leżało kilka papierów elegancko ułożonych i kubek z
jakimś napojem oraz lampka dające lekkie, przyjemne światło. Za
biurkiem stała wysoka szafa z drewna, także pięknie rzeźbiona. W
jej środku były poukładane alfabetycznie książki. Po prawej
stronie znajdowało się wielkie okno zasłonięte przez ciężkie,
czerwone zasłony. Na podłodze z desek leżał miękki, bordowy
dywan ze złotymi zakończeniami. Nag głową Ili wisiał solidny i
piękny żyrandol. Wszystko wyglądało jak wycięte z drogiego
katalogu.
- Pięknie
tu prawda? Bardzo lubię ten gabinet – powiedział cicho i podszedł
do chłopca. Obcasy w jego butach wydawały z siebie rytmiczne puk
puk.
- Bardzo
ładnie – zgodził się chłopak i lekko zmieszał. Iwan kucnął
przed chłopcem i popatrzył mu prosto w oczy.
-Też
jesteś piękny, choć ciebie nigdy nie polubię. Rzeczy znajdujące
się tutaj są więcej warte niż ty – głos jego był zimny i nie
wyrażał emocji, jednak zdanie wypowiedziane zostało z pewną
naturalnością. W końcu ta część osobowości Iwana była jak
najbardziej prawdziwa. Przecież tak właśnie uważał. Rzeczy
znaczyły dla niego więcej niż te nędzne życia.
Generał odwiązał chłopaka i zaprowadził do łazienki, pchnął
go do jej wnętrza.
- Umyj
się – wydał beznamiętny rozkaz i zostawił chłopaka samego
sobie. W łazience przeważał kolor brązu i złota. Nad umywalką
wisiało wielkie lustro ze złotym obramowaniem. W rogu stała wilka
i wygodna wanna. Obok niej stała mała półeczka, na której można
było położyć np. książkę. W drugim końcu łazienki Stała
nieco większa szafka, na której leżała kupka czystych ciuchów i
różnego rodzaju środki do higieny. Wszystko tutaj ociekało
snobizmem. I pomimo całej swojej przytulności jakie ofiarowywało
to miejscy, było czuć jakiś dziwny, mrożący krew w żyłach
chłód.
Ilia
rozebrał się i wszedł do wanny, którą chwilę wcześnie napełnił
ciepłą wodą. Dawno już się tak nie czuł. Pogrążył się w
ciepłej kąpieli i całkowicie zapomniał o otaczającym go świcie.
Nie wiadomo ile tak przeleżał, wiadomo jednak, że woda zdążył
już ostygnąć. Jednak nikt się o niego nie upominał. Tak więc
chłopak się nie spieszył. Powoli wyszedł z wanny i owinął się
puchowym ręcznikiem. Jego osoba odzyskała dawno utracony blask.
Jego białe włosy znów lekko i wesoło wiły się aż do ramion.
Skóra była czysta, a ciało ładnie pachniało. Ilia ubrał się w
ciuchy, które leżały na szafce. Był przekonany, że zostały
przygotowane dla niego. Nie wyobrażał sobie generała w takich
ciuchach. Poza tym idealnie na nim leżały, a Iwan był jednak
trochę większy i bardziej umięśniony. Chociaż różnica we
wzroście między nimi wynosiła może osiem centymetrów.
***
W tym samym czasie generał siedział wygodnie w fotelu i rozmawiał
przez telefon. Elegancka postawa także podczas siedzenie, wszystko
musiało być idealne.
- Chcę
by akta Ili Maksimowicza Morozowa zniknęły, świat ma zapomnieć,
że ktoś taki w ogóle istniał – powiedział beznamiętnie do
telefonu.
- Całkiem niezłego
chłopca sobie wybrałeś tym razem – rozległo
się po drugiej stronie telefonu.
- Zrobisz
to? - spytał lekko zniecierpliwiony cały czas wpatrując się w
drzwi od łazienki.
- Dla ciebie wszystko mój
drogi Iwanie Nikolajewiczu Repninie – generał
rozłączył się i powrócił do wpatrywania się w drzwi. Czas mu
się nie dłużył, w tej chwili był cierpliwy. Czekał na swoją
ofiarę jak prawdziwy drapieżca. Nie spieszył się w ogóle.
Wiedział, że chłopak należy już tylko do niego, że nie będzie
mógł się wymknął w żaden sposób. Poza tym czekanie go
podniecało. Mógł wyobrażać sobie różne rzeczy, jego wyobraźnia
była dla niego najdoskonalszym afrodyzjakiem.
I wtedy
drzwi powoli się otworzyły. Z głębin łazienki wyłonił się
całkiem dorodny chłopak. Wysuszone jasne włosy układały się
lekko na jego głowie. Biała koszula dodawał mu szyku. Obcisłe
ciemnozielone spodnie wyglądały na nim bardzo majestatycznie. W
całości reprezentował się jak młody szlachcic. Iwan skinął na
chłopaka by do niego podszedł. Ili zrobił to, choć bardzo powoli
i niepewnie. Jednak te podchody nie mogły trwać w nieskończoność.
-Uklęknij
proszę przy moich kolanach – i choć na prośbę to wyglądało,
tak naprawdę było rozkazem. Chłopak zmieszał się po raz kolejny
tego dnia, jednak polecenie wykonał. Jego twarz znalazła się na
wysokości kolan Iwana. Ili czuł się niezręcznie, bał się
odezwać, bał się nawet oddychać. Sam nie mógł uwierzyć w to,
że przed chwilą w wannie niczego się nie bał. A teraz? Teraz
siedział na miękkim, bordowym dywanie i umierał ze strachu.
- I
jak się czujesz taki odnowiony? - spytał spokojnie Repnin.
- Dobrze
– głos Ili drżał.
- Wiesz
dlaczego tu jesteś? - generał położył dłoń na głowie chłopaka
i przejechał nią po jego włosach. Oczywiście na jego dłoniach
dalej znajdowały się czarne rękawiczki.
- Nie
wiem.
- Boisz
się mnie? - nastał chwila ciszy. Jednak Iwan spokojnie czekał na
odpowiedź, nie poganiał chłopca.
- Tak...
- odpowiedział cicho i poruszył się niespokojnie.
- Bardzo
dobrze, tak właśnie powinno być. Powinieneś bać się w niewiedzy
i bać się tego co cię spotka. Rozważny z ciebie chłopak –
generał rozsiadł się jeszcze wygodniej. Odsunął swoje krzesło
od biurka, tak by móc umieścić chłopaka między swoimi nogami.
Twarz Ili znalazła się teraz na poziomie krocza generała.
- Wiesz
co się teraz stanie? - spytał niezwykle spokojnie i zajrzał
głęboko w oczy chłopaka.
- Nie
– skłamał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co zaraz się
wydarzy. Jednak wolał się oszukiwać, że jednak do tego nie
dojdzie. Ilia zrozumiał, że teraz zacznie się powolne niszczenie
jego godności, której i tak dużo nie pozostało.
- Kłamca.
Ale skoro tak twierdzisz, to wszystko ci wytłumaczę. Za chwilę
rozepniesz moje spodnie. Wsadzisz sobie do ust mojego członka i
zaczniesz go powoli ssać, tak jakby od tego zależało twoje życie.
Choć tak właśnie jest. Od tego jak szybko nauczysz się robić
loda będzie zależało twoje jestestwo. Więc do dzieła – po tych
słowach oddech Ili przyspieszył. Przez chwilę nie był w stanie
się ruszyć. Co się stanie jeśli nie spełni jego rozkazu? Co
wtedy? Czy go zabije czy może będzie go torturował? Nagle jego do
jego uszu dobiegło głośne westchnięcie Iwana. Chłopak wystraszył
się, wystraszył się prostego i banalnego westchnięcia.
- Ili
nie chcesz wiedzieć, co się stanie jeśli nie zrobisz tego
dobrowolnie – powiedział do niego chłodno. Generał zaczął
niecierpliwie stukać palcami o drewniane oparcie krzesła. Nie
spuszczał wzroku ze zdenerwowanego, młodego chłopaka. Jego
cierpliwość, którą wcześniej miał w nadmiarze, zaczęła szybko
uciekać. Ilia natomiast bił się ze swoimi myślami i z ciałem,
które za nic nie chciało się ruszyć. Krzyczał na siebie w
myślach. Wyzywał się od najgorszych, psioczył na swoją słabość.
Na brak charakteru i silnej woli. Powoli zaczynał nienawidzić
siebie, choć nic jeszcze nie zrobił. I chyba właśnie to mu tak
bardzo przeszkadzało. Chciał stanowczo powiedzieć, że tego nie
zrobi, że to oburzające. Jednak bał się, jak każdy normalny
człowiek, był sponiewierany strachem. Ostatkiem woli pchnął swoje
ciało do ruchu. Dźwignął się na kolana i drżącymi rękoma
rozpiął generalski rozporek. Powoli zbliżył swoje dłonie do
twardniejącego już członka generała. Przez długą sekundę wahał
się, nie był pewien czy jest w stanie to zrobić. Jednak zamknął
oczy i zanurzył go w swoich ustał. Był już duży i nabrzmiały,
ledwo się mieścił. Do oczu Ili napłynęły łzy, które mimo
wielkich chęci chłopaka, zdołały się uwolnić i wypłynąć na
policzki. Iwan siedział niewzruszony. Chłonął widok tego
nieszczęśnika, dokładnie badał każdy jego ruch, każdą jego
reakcję. Ciepłe i wilgotne wnętrze ust chłopaka było
niesamowicie przyjemne. Mruknął lekko z zadowolenia i położył
prawą rękę na głowie Ili. Złapał go za włosy i zaczął
wyznaczać rytm, w którym było mu najprzyjemniej. W pierwszej
chwili zwolnił ruchy chłopaka. Napawał się jego widokiem. Po tym
lekko przyspieszył. I na koniec tempo jakie nadał było szybki i
agresywne. Ilia miał wrażenie, że zaraz się udusi, że umrze przy
tak obrzydliwym akcie. Generał doszedł prosto w jego usta. Ili
pociemniało przed oczami.
- Połknij
– w jego głosie można było znaleźć nutkę złośliwości ale
także wielkiego tryumfu. Chłopak zrobił co rozkazał mężczyzna.
W tym momencie poczuł także odruch wymiotny. Prawie zwymiotował na
generała...
- Jeśli
masz zamiar rzygać radzę zdążyć do łazienki, w przeciwnym razie
zliżesz to, co wyrzygasz – Ilia zerwał się gwałtownie i pobiegł
w stronę ubikacji. Ledwo udało mu się zdążyć. Ciało wyrzucało
z siebie, to co przed chwilą przyjęło. Po policzkach chłopaka
leciały ciurkiem łzy.
- Żałosne
– wycedził przez zęby generał i trzasnął drzwiami
pozostawiając chłopaka samemu sobie.
***
30.10.XXXX r.
Niezwykle piękny
poranek. Nawet natura wita mnie w łaskawy sposób. Niewątpliwie
cały świat akceptuje to, co robię. Ten chłopak Ilia, niedługo
się o tym przekona. Będzie spokojne wypełniał swoje zadania, tak
jak jego poprzednicy. Oczywiście dopóki nie oszaleje. Wtedy okażę
mu swoje miłosierdzie i rozkażę go szybko zabić. Po co ma
cierpieć w szaleństwie? Chociaż tyle dla niego zrobię, to dużo.
Opiszę go, by nie zapomnieć, bo przecież takich jak on było
wielu. Lubię sobie czasami o nich przypominać.
Nawet wysoki, może mieć
coś około metra osiemdziesięciu. Błękitne, niewinne oczy. I choć
jest tak młody, posiada białe jak śnieg włosy. Chociaż jestem od
niego o dwadzieścia lat starszy, na moich włosach nie widać ani
jednego siwiejącego włosa. To musi być znak. Znak mojej
doskonałości i jego potępienia. Został naznaczony przez Matkę
Ziemię. Został przeznaczony do tego by zginąć. Jednak wracając
do opisu. Ciało przyjemnie zbudowane, mimo wychudzenia widać lekki
zarys mięśni.
Jest trochę nieśmiały
i niepewny. Jednak posłuszny, może czasami ociąga się z
wykonaniem komendy. Jednak wszystkiego go nauczę. Będę cierpliwy
na tyle, na ile mi pozwoli. Jeszcze nie karany. Mało mówi, ale to
nie jest wadą. Podoba mi się, mam nadzieję, że dobrze spełni
swoją rolę. Jak na nie-człowieka wzbudza u mnie ogólną sympatię.
Chociaż nie zmienia to faktu, że nim gardzę. Jest moją zabawką
numer sto. Powinien być dumny z tego faktu, choć jeszcze o tym nie
wie. Będę musiał go uświadomić. Powinien się ucieszyć, nie
każdemu zdarza się taki zaszczyt. Jak by nie patrzeć, jest to
jubileusz, który będę z nim świętować. Już nie mogę się
doczekać, by zobaczyć jak wije się z bólu i z rozkoszy. Będę
patrzył na jego powolne umieranie, będę tego głównym sprawcą.
Zginie to jest pewne.
Iwan
spokojnie zamknął swój pamiętnik i popatrzył przez okno.
Rzeczywiście, poranek był niezwykle piękny. Słońce oświecało
okolicę, jesień budziła się, by zaraz umrzeć, a ptaki wesoło
śpiewały za oknem. Nic nie zwiastowało koszmaru, jaki miał
spotkać młodego człowieka. Chociaż może Iwan naprawdę został
pobłogosławiony? Może to co czynił było w jakimś stopniu
słuszne? Może jego szaleństwo było dopuszczalne? Jednak nie
człowiekowi oceniać drugiego człowieka. Przynajmniej niech nie
ocenia ten, co nie ma własnego zdania. Iwan był zdecydowany,
wiedział do czego dążył, czego chciał, na co mógł sobie
pozwolić, na co mógł pozwolić innym, co było prawidłowe, a co
nie. Miał swoje zdanie i władzę, a to czyniło go potężnym.
Według jego mniemania, to nie on był potworem. Potworem był Ilia,
słaby, wątły stworzony do tego by służyć. Jednostka, która
sama nie była w stanie niczego osiągnąć, nie była warta życia.
Generał
popatrzył na zegarek. Było wcześnie, godzina szósta. Postanowił,
że sprawdzi, co robiła jego nowa zabawka. Poszedł tam, gdzie
widział go ostatni raz. Tak jak przypuszczał, chłopak nie miał na
tyle odwagi by opuścić pomieszczenie. Leżał obok muszli
klozetowej. Iwan szturchnął go butem i popatrzył na niego z
odrazą. Chłopak nie spał mocnym snem, więc od razu się zerwał.
Jego spojrzenie spotkało się z tym demonicznym, które należało
do jego oprawcy. Mimo woli Ilia zadrżał. Wróciły wspomnienia ze
wczoraj, a jemu znów zrobiło się niedobrze. To było zbyt świeże,
a miały nastąpić jeszcze gorsze rzeczy.
- Odstręcza
mnie twój widok. Zrób coś z sobą – wycedził przez zęby
generał i wyszedł z łazienki. Ilia siedział jak zahipnotyzowany,
nie był w stanie się ruszyć. Co on miał ze sobą zrobić? Czy to
jego wina, że był taki? Przecież, to Iwan potraktował go, jak nic
nieznaczącą jednostkę, jak odpad. Ale łatwo przychodzi nam
zwalanie winy na innych. Ilia odetchnął głęboko i wstał z
podłogi. Wziął szybki prysznic, umysł zęby i ubrał się we te
same ciuchy, w których był ostatnio. Niepewnie wyszedł z łazienki.
W gabinecie nikogo nie było. Chłopak popatrzył na krzesło, na
którym wczoraj siedział Iwan. Obrazy znów do niego wróciły, a
jemu zakręciło się w głowie. Upadł na podłogę i siedział na
niej dłuższą chwilę. Siedział dopóki ktoś go nie podniósł.
Repnin dźwignął chłopaka z podłogi i stanowczo przytrzymał.
Wpatrywał się w niego dłuższą chwilę i kpiąco się uśmiechał.
Czerpał nieopisaną korzyść z tej sytuacji. Czuł drżenie
młodszego chłopaka. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej
wyższości. Tak, to było to czego pożądał. Szybkim ruchem
przytulił do siebie Ilię. Ten jednak nie odwzajemnił uścisku,
jego ręce zwisały bezwładnie wzdłuż jego ciała.
- Obejmij
mnie – rozkazał generał.
- Nie
mogę – wyjęczał chłopak, tak jakby konał. Reakcja Iwana była
natychmiastowa. Odepchnął od siebie chłopaka i wymierzył mu mocny
policzek. Ilia nie zdążył upaść, kiedy zdenerwowany generał
pochwycił go i walną w pięścią w brzuch. Chłopak zgiął się w
pół i zawył z bólu. Repnin podszedł do niego i złapał go za
włosy, tym samym podciągając go do góry. Napawał się chwilę
tym widokiem cudzego bólu, po czym zwrócił się do Ili takimi oto
słowami:
- Lekcja
pierwsza. Nikt mi się nie sprzeciwia, a tym bardziej nie robi tego
nie-człowiek. Zapamiętaj to sobie do końca swojego krótkiego
życia – wysyczał mu do ucha.
- Boli
– wyjęczał chłopak, i złapał za dłoń która przytrzymywała
jego włosy. Dłoń w czarnej, skórzanej rękawiczce ani drgnęła.
Tylko generał roześmiał się gardłowo.
- Boli?
Przecież jesteś stworzony do tego, by cię bolało. Poznaj w końcu
swoje miejsce – Iwan wyszarpał go spokoju za włosy i tak
poprowadził do swojej sypialni. Sypialni ciemnej i ponurej tak jak
jego serce. Za to idealnie przystosowanej do hobby generała. Z
sufitu opuściły się łańcuchy, do których został przykuty Ilia.
Wisiał w powietrzu, stopami muskając podłogę. Iwan przejechał
dłonią po jego plechach, po czym zdarł z niego ubrania.
Przypatrzył się dokładnie śnieżnobiałym plecom, zbliżył się
do nich i powoli przejechał po nich językiem. Ili drgnął
nieznacznie, zaczynało mu już ciemnieć przed oczami, a to był
dopiero początek. Iwan podszedł do wielkiej szafy, gdzie miał
sporą kolekcję swoich ulubionych przedmiotów do znęcania się nad
nie-ludźmi. Wybrał mały, ale za to ostro zakończony bat.
Zamachnął się i wymierzył pierwsze bolesne uderzenie. Ilia
przygryzł wargi, ale nie krzyknął. Czyżby zaczynał walczyć?
Jednak wpłynęło to na zdenerwowanie Iwana. Mężczyzna zamachnął
się znowu i wymierzył jeszcze boleśniej, i mocniej. I robił tak
dopóki Ilia nie przerwał milczenia, dopóki z jego ust nie zaczęły
wypływać jęki i błagania a na końcu skomlenie. To wystarczyło,
by generał był już podniecony do granic możliwości. Podziwiał
swoje zakrwawione dzieło i stymulował swojego członka. Doszedł
szybko w swoją dłoń. Uwolnił chłopaka, który momentalnie upadł
na podłogę. Generał podszedł do niego niezwykle dystyngowanym
krokiem i wystawił mu przed twarz rękę, na której znajdowało się
nasienie.
- Zliż
to – powiedział bardzo stanowczo. Ilia otworzył szeroko zapłakane
oczy i przez chwilę trawił wypowiedziane słowa. Popatrzył w bok i
odtrącił rękę Repnina. Ten rozkaz był zbyt upodlający, on nie
był w stanie tego zrobić.
Generał
natomiast spokojnie zdjął brudną rękawiczkę i odłożył ją na
bok. Przypatrzył się swojej silnej dłoni, po czym spojrzenie
przeniósł na kościste ciało chłopaka. Kucną przed nim i złapał
za podbródek. Uśmiechnął się jakoś gorzko w stronę Ili i wpił
się w jego usta. Na początku powoli, delikatnie. Ilia nie
spodziewał się takiej subtelności, więc naiwnie uległ, nawet nie
wiedział kiedy. W momencie, w którym Iwan poczuł, że chłopak
lekko się rozluźnił, wbił w jego zakrwawione plecy dłoń i
przejechał paznokciami mocno po ich całości. Ilia oderwał się od
jego ust i zawył z bólu tak rozpaczliwie, iż mogłoby się zdawać,
że ziemia zadrżała. Iwan pokazał swoją zakrwawioną dłoń
chłopakowi.
- Może
czegoś nie zrozumiałeś, nie wiem, może twój mózg nie jest w
stanie tego pojąć. Ale ja cię nie proszę, ja ci wydaję rozkaz.
Ty masz go tylko wykonać. Czy to takie trudne?
- Rozumiem
– wybełkotał słabo chłopak. Generał uśmiechnął się z
zadowoleniem i przeczesał włosy Ili zakrwawioną dłonią. Czysta
biel zmieszała się z krwistym szkarłatem.
Iwan
wyszedł z pomieszczenia. Po chwili do pokoju weszły dwie pokojówki
i zaprowadziły wymęczonego chłopaka do łazienki, bo pomóc mu się
doprowadzić do porządku.
Generał natomiast poszedł do swojego gabinetu i wyciągnął mały
pamiętnik z kieszeni swojego płaszcza. Rozsiadł się wygodnie i
zaczął pisać.
30.10.XXXXr.
Kolejne uparte i nie
myślące stworzenie mi się trafiło. A wydawało mi się, że teraz
będzie inaczej. Ale czego można się po nich spodziewać? Nie
powinienem był oszukiwać samego siebie. Nawet gdybym podał mu
miskę z jedzeniem, on dumnie by ją odtrącił. Takie głupie to
stworzenie. Wypełnione dumą, choć nawet nie wie, co dokładnie
znaczy owo słowo. Nie jest w stanie zaakceptować swojego losu. A
bez akceptacji nie przyjdzie ulga, spełnienie. Ale ja mu we
wszystkim pomogę. Nauczy się żyć w zgodzie z własnym ja. Kiedy
uda mi się go utemperować, będzie to dzień mojego i jego
zwycięstwa. Niestety jak zauważyłem, nie-ludzie nie są w stanie
znieść swojego prawdziwego ja zbyt długo. Po pewnym czasie
zaczynają popadać w szaleństwo. Ja jeden nie wystarczę by im
pomóc. Oni cały czas się rozmnażają, ale dzięki nim my silni
nie popadamy w rutynę, tak pospolitą dla większości. Potrafimy
realizować cele, potrafimy spełniać swoje potrzeby, tak jak tego
zapragniemy. Władza i siła są wszystkim. Nigdy nie istniał świat
i nie będzie istniał, w którym to słabość i jakaś dziwna,
pozorna cnota by rządziły. Mechanizmem napędowym świata jest
bezwzględność. Więc skoro świat jest bezwzględny, my lepsi, też
musimy. Musimy to robić, by nie zostać wykluczonymi, by nie stać
się nie-ludźmi. Nie ma w tym nic oburzającego, pokusiłbym się
nawet o nazwanie tego miłosierdziem. Choć słowo to godzi w moje
poglądy. Nie ma bowiem czystego miłosierdzia. Nie chciałbym doznać
od nikogo takiej obrazy. Jeśli uda się kiedyś komuś powalić mnie
na kolana, niech mnie zabije. Tak, zdecydowanie, to sławne
miłosierdzie jest kolejnym dziwnym wymysłem nie-ludzi. Ile razy już
słyszałem „Proszę, okaż miłosierdzie!” Sami siebie poniżają.
Nic nie warci. Zabić.
Dziwnym
sposobem Iwan w ogóle nie uspokoił się po wpisie do pamiętnika.
Był wzburzony jeszcze bardziej, jego myśli kotłowały się i biły.
Napływały jedna za drugą jak zaraza. Nie wytrzymał, postanowił
zając czymś swoją skołataną głowę, która zaczynała go już
boleć. Musiał przestawić swój tor myślenia. Szybkim krokiem
wyruszył w kierunku Ili. Wygonił pokojówki z pokoju i spojrzał na
wpół ubranego chłopaka. Podszedł do niego szybko i bez słowa
rzucił go na łóżko.
- Co
zrobiłem? - pisną Ilia. W odpowiedzi usłyszał słowa, które nie
był dla niego odpowiedzią.
-
Istniejesz – generał był niesamowicie zły. Zdjął dolną część
garderoby z szarpiącego się chłopaka i wszedł w niego jednym,
stanowczym pchnięciem. Nie przygotowywał go do tego, nie rozciągał
nie przyzwyczajał. Tak jak miał w zwyczaju, brał. Wbijał się w
niego szybko, boleśnie i chaotycznie. Nie pasowało to do jego
pedantycznego wizerunku, ten chaos wszystko psuł, a to jeszcze
bardziej złościło Iwana. Spostrzegł stróżę krwi, która
spłynęła po udzie chłopaka i na chwilę przestał się ruszać.
Został zahipnotyzowany. Ta szkarłatna czerwień przywróciła jego
wzburzony mózg do normalności. Generał znów zaczął się
poruszać, tym razem spokojniej i bardziej miarowo. Wchodził w Ilię
tak głęboko jak tylko mógł, dokładnie go penetrował. Dłońmi
jeździł po jego bokach. Czasami przejechał palcem po jego
kręgosłupie. W końcu wziął do ręki penisa chłopaka i zaczął
się nim bawić. Sprawie i z tą elegancją znaną tylko jemu,
obracał członka w swoich dłoniach. Ilia pomimo całego bólu
westchnął z nutką rozkoszy. Przestraszyło go bardzo to
zachowanie, czyżby zaczął się zmieniać? Zmieniać w potwora? Nie
wiedział w co konkretnie. Wiedział jednak, że rozkosz, która po
niego przyszła wraz z orgazmem była zła.
***
Minął
tydzień odkąd generał zostawił Ilię w małym i skromnie
udekorowanym pokoiku na poddaszu. Miał parę pilnych spraw do
załatwienia, więc nie mógł pozostać w swojej posiadłości.
Musiał zrobić obchód swoich obozów, napisać ile osób umarło z
przyczyn naturalnych, ile osób zniknęło, ile osób z powodu
podnoszenia strajków zostało zwyczajnie usuniętych. Wiadomo, że
żadnych strajków nie było. Ale pod coś trzeba było podpiąć te
morderstwa. Nikt się tym także nie zajmował. Także generał jak i
jego ludzie mieli co do rozporządzania ludzkim mięsem wolną rękę.
Jak to mówią, hulaj dusza piekła nie ma.
Jednak
nic nie może trwać wiecznie. Spokój chłopaka, który już zaczął
się przyzwyczajać do małego i ciemnego poddasza, znów miał
zostać zmącony. Zresztą cóż to był za spokój. Tylko pozorny.
Ilia za z każdym razem kiedy słyszał kogoś na schodach, zaczynał
wpadać w panikę. Siadał w kącie a przed oczami miał sceny.
Przeróżne. Odkąd się tu znalazł, nie spotkało go nic dobrego.
Najgorsza była myśl, która powracała niczym natrętny
prześladowca. Ilia cały czas złościł się na siebie, za ten
cichy pomruk przyjemności, jaki odczuł w tym jednym, jedynym
momencie. I przez myśl mu nawet przeszło, że być może generał
jest dobrym człowiekiem, tylko gdzieś po drodze się to zagubiło.
Na skrawku papieru, który dostał od służby postanowił zapisać
swoje myśli.
05.11.XXXXr.
Nie jestem w stanie
wytłumaczyć, co działo się ze mną w tamtym momencie. Jestem
zagubiony i tak samo zrozpaczony. Czym zawiniłem? Nie wiem. Nie
potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Tonę w rozpaczy.
Nasłuchuję kroków i modlę się żeby to nie był on. Generał
Iwan jest okrutny. Jednak wydaje mi się, że gdzieś tam w nim,
głęboko, jest zakopane dobro. Jeśli nie jest to tylko ułudą,
chciałbym żeby je w sobie odnalazł. Ja mogę zginąć, jednak nie
chciałbym żeby po mnie ginęli następni. Postanowiłem.
Postanowiłem, że pomimo mojego strachu, postaram się z nim
porozmawiać. Mam nadzieję, że niczym go nie urażę. Chciałbym
znać jego punkt widzenia dokładniej. Nie tak jak teraz. Wiem, że
uważa mnie za nie-człowieka. Jednak chciałbym poznać powód dla
którego tak uważa. Wiem, że jestem słaby, on natomiast jest
silny. Czy te silne jednostki nie powinny pomagać nam słabym? Czyż
nie lepiej byłoby żyć w symbiozie? Gdybyśmy sobie pomagali, wtedy
nikt nie musiał by cierpieć. Może to zbyt utopijne. Nie powinienem
mieć nawet tak samolubnych myśli. Jednak jedna za drugą przychodzą
mi do głowy. Samolubnie myślę o lepszym świecie, o tym, że
generała Iwana da się zmienić. Mam nadzieję, że Bóg wybaczy mi
moją samolubność. Mam jedno marzenie, chciałbym żeby generał
uwolnił się od zła, które tak silnie się w nim zakorzeniło.
Chcę wierzyć w to, że jest dobrym człowiekiem.
Ilia
usłyszał nagle, że ktoś wdrapuje się po schodach. I był to chód
ciężki, zdecydowany. Chłopak schował szybko papier w szparze
między deskami, którą przykrył poduszkami. Usiadł na podłodze i
czekał. Drzwi w końcu się otworzyły, a w nich staną generał. Po
całym tygodniu zmagania się z podopiecznymi i nie-ludźmi, wyglądał
jak zwykle świeżo i dystyngowanie. Iwan pomachał ręką w stronę
chłopaka, by do niego podszedł. Ilia nie ociągał się z
wykonaniem rozkazu. Jego aura się zmieniła, postanowił sobie, że
postara się dotrzeć do generała. Chciał być silny dla innych, by
już nie musieli cierpieć. Generał wyczuł tę lekką zmianę w
chłopaku. Przeczesała jego włosy dłonią. Zbliżył swoją twarz
do twarzy chłopaka i pocałował go gorąco i żarliwie. Nie trwało
to długo. Gdy oderwał się od jego ust, złapał go w tali i
sprowadził na dół do swojej sypialni. Posadził Ilię na łóżku
a sam zniknął w odmętach łazienki.
Prysznic
nie zajął mu dużo czasu. Po piętnastu minutach znów stał przed
spłoszonym chłopakiem. W samym ręczniku przepasanym na biodrach,
wyglądał niezwykle zmysłowo.
- Chcesz
mnie o coś spytać? - zaczął Iwan, wyczuwał, że chłopak bił
się ze sobą w myślach. A był dzisiaj w dobrym nastroju, więc
postanowił, że może pozwolić mu na chwilę swobodnego dialogu.
- Ja
tylko chciałbym wiedzieć dlaczego pan to wszystko robi –
odpowiedział mu po chwili namysłu chłopak.
- Co
takiego robię? Proszę wytłumacz mi, śmiało – Iwan usiadł obok
Ili na łóżku.
- Torturuje
pan... - powiedział niepewnie.
- Chcesz
postawić się w świetle ofiary? Nie, mój drogi. Nie jesteś moją
ofiarą, a ofiarą samego siebie – chłopak spojrzał na generała,
a oczy mu się zaiskrzyły. Koniec jąkania się.
- Jestem
pana ofiarą, nikt by nie zaprzeczył. Pan trzyma się czegoś,
jakiejś dziwnej filozofii, która mówi panu, że nie jestem
człowiekiem. A jestem nim! Tak jak pan! Jedyna różnica jaka jest
między nami, to pozycja! Pan ma władzę nadaną na mocy innego
człowieka! Pan to wykorzystuje – Ilia nie wierzył, że
wypowiedział to, że w końcu udało mi się powiedzieć, to co
myślał.
- Tak,
jestem generałem na mocy rozkazu innego człowieka. Człowieka.
Nawet gdybym tłumaczył ci to, czym się kieruję, nie zrozumiałbyś
tego. Zostałeś stworzony tylko po to, by być na końcu łańcucha
pokarmowego. Istniejesz tylko dlatego, żeby cię zniszczyć i
podczas procesu niszczenia nadać ci nowe, bardziej warte życie. Ale
nie życie tu i teraz. Umrzesz i odrodzisz się dużo silniejszy.
Twoja słabość jest zbędna. Świat nie jest słaby, słabi nie
pasują do modelu człowieka idealnego. A skoro nie pasujesz do
modelu człowieka, to nim nie jesteś. Czy dociera do ciebie to, co
mówię? - Iwan spojrzał groźnie na chłopaka i nie pozwolił mu
się już odezwać. Zakneblował mu usta. Nabijał go na swojego
członka za każdym razem coraz mocniej, czuł jak mięśnie odbytu
chłopaka zaciskają się na jego nabrzmiałym penisie. W ciągu nocy
doszedł w nim sześć razy. Po zabawach przykuł go do łóżka i
nie pozwolił mu się umyć. Zostawił w nim swoje nasienie, tym
samym naznaczając go, jako swoją własność. Ili nie udało się
zrealizować swoich planów, Iwan kneblował mu usta, za każdym
razem gdy byli razem. Chłopak mógł się odezwać tylko do służby,
która odpowiadała mu i tak niechętnie.
Tak
minął kolejny tydzień, tydzień w którym Ilia widywał Iwana
codziennie. Kary cielesne były coraz gorsze. Jego cało nie nadążało
z regenerowaniem się. Iwan podpinał chłopaka pod prąd, biczował,
czasami zostawiał podwieszonego pod sufitem na parę godzin. Kiedy
Ilia tracił przytomność, zostawał budzony wiadrem zimnej wody i
wtedy zaczynało się wszystko na nowo. Generał krępował jego ręce
i nabijał go boleśnie na siebie. Wchodził w chłopaka po same
jądra, zlizywał pot z jego szyi, mówił do niego niskim, namiętnym
głosem. Bawił się jego sutkami, często nie pozwalał mu dojść,
drażnił się z nim. Wstrzymywał wytrysk chłopaka, jak najdłużej
się dało, tylko po to, by samemu podniecić się jeszcze bardziej.
I kiedy znów był podniecony, kiedy znów pożądał tak mocno, że
nie mógł nad sobą zapanować, brał go bezlitośnie i bez
skrupułów.
Takim
sposobem w Ili w końcu coś pękło. Świat zewnętrzny przestał do
niego docierać. Nie rozróżniał już osób, we wszystkich widział
sylwetkę generała. Bał się. Bał się tak bardzo, że wyrywał
sobie włosy z głowy. Na poddaszu leżało pełno białych pukli
zmieszanych razem z kurzem. Jego oczy zszarzały. A dusza wyła tak
okropnie i tak rozpaczliwie, że Ilia ją słyszał. Słyszał i
cierpiał razem z nią. Gdy Iwan zobaczył go w takim stanie
uśmiechnął się szczerze i bez żadnej wątpliwości. Podszedł do
chłopaka i powiedział:
- Teraz
jesteśmy sobie równi, teraz nie kryjesz swojej prawdziwej natury,
jesteś sobą. Odrodzisz się piękniejszy i potężniejszy ode mnie
– po tych słowach złapał go za roztrzęsione ramiona i zatopił
się w jego ustach. Całował go tak namiętnie jak kochanka, którego
nie będzie mu dane już nigdy zobaczyć. I choć pocałunek był
bardzo jednostronny, można go było nazwać mianem pięknych i nie z
tego świata.
Po
tym Iwan wstał. Przypatrzył się jeszcze raz swojemu dziełu i
zawołał dwóch żołnierzy by wykonali egzekucję. Wtedy także
zauważył kartkę wciśniętą między deski. Podniósł ją
otworzył i przeczytał. Znalazł zapiski Ili. Gdy skończył czytać
zaczął się śmieć jak szaleniec. W pewnym momencie spłynęła mu
nawet łza po policzku. Ale nie była to łza żalu, o nie! Była to
łza radości, która narodziła się z dobrego humoru. Iwan zachował
mały skrawek papieru i włożył do swojego pamiętnika.
16.11.XXXXr.
Ten mały chłopiec
myślał, że mógł mnie zmienić. Mnie! To ja zmieniłem jego. I
oto wychodzi na jaw kolejna prawda. Słaby nie jest w stanie zmienić
silnego, doskonałego człowieka. Tylko silny ma prawo do działania,
prawo do zmieniania. Jednak trzeba coś przyznać temu słabemu
ciału. Jak na nie-człowieka wzbudził we mnie coś, co można
nazwać sympatią. Jednak teraz gdy odszedł, gdy odkupiłem go
dzięki szaleństwu jakie na niego sprowadziłem, jestem w stanie
powiedzieć, że takiego mógłbym go pokochać. Jednak to uczucie
minie, tak jak minęło dziewięćdziesiąt dziewięć poprzednich.
Stworzyłem coś pięknego, co krótko świeciło swoim pełnym
blaskiem. Resztę zostawiam naturze. Niech odrodzi go jako godnego
człowieka.