piątek, 16 listopada 2012

Miłosierny Morderca

29.10.XXXXr.
Zabierzmy człowiekowi jego człowieczeństwo. Jego godność, zdolność do prawidłowego pojmowania, zdolność do osądzania, zabierzmy mu wszystko. Zmanipulujmy go. To takie łatwe. To prawie równa się odebraniu dziecku jego ulubionej zabawki. I gdy aktu owego dokonamy, co wtedy zostanie? Obraz. Piękny obraz. Malunek tego co zmanipulowaliśmy. Będziemy dumni. Przecież to nasze dzieło! Czyż znęcanie się nad słabszym nie jest niesamowicie wciągającym zajęciem? Można by porównać to do hobby. Niektórzy lubią zbierać znaczki, owady, puszki, no wszystko co tworzy kolekcję. Ludzie zmanipulowani, ludzie nad którymi się znęcamy też trafiają do naszej kolekcji. Każdy silniejszy lubi się znęcać. Nie ma w tym niczego złego, niczego nie trzeba usprawiedliwiać. Tak miało być, tak ma być i tak zawsze będzie. Piękne. Cudowne. Uczucie uwznioślenia, gdy inni są dobijani, bici, poniżani i w końcu zabijani. Aż ma się ochotę żyć dalej, by życie odebrać. Ma sens. Oni żyją po to by ich wykończyć. Żyją po to by nam dać siłę do życia. Symfonia jęków. Najprostsza gama rozpaczy daje niesamowicie dużo radości, a co tu dopiero rozmyślać o koncertach.
To bzdura, że są tacy jak my. Nie-ludzie.
Są gorsi. Prosta degradacja. Urodzeni po to by żyć w cierpieniu. Oni tego pragną, gdyby tak nie było, stanęli by do walki. Ale nie walczą. Dają ciche przyzwolenie. A my korzystamy, wykorzystujemy, zabijamy. My – Wielcy Panowie. Oni – śmiechu warte, po co ich określać. Do mojego psa miałem więcej szacunku niż do nich. Psu nigdy nie pozwoliłbym żyć w takich warunkach.
Nie nazwałbym ich ludźmi. Więc czym? Zabawkami? Marionetkami? Kukłami? Nie, nic nie pasuje, nie odpowiada. Może śmieci? To znowu wydaję się być pospolite. No ale w końcu oni są pospolici. Idiotyzmy.

Generał Iwan kochał swój pamiętnik. Być może brzmi to idiotycznie, bo jak można kochać kilka kartek papieru. Jednak on go kochał. Kochał swoje myśli, które w nim zapisywał. Kochał siebie, swoją siłę i swoją pozycję. Miał władzę. Długi, czarny, generalski płacz aż do ziemi to potwierdzał.
Ciężkie, czarne, sznurowane buty zawsze zostawiały na ziemi odcisk jego wielkiej stopy. Czarne rękawiczki, które były naciągnięte na ręce, chroniły jego białe dłonie przed niepotrzebnym brudem, kontaktem. Czarne jak smoła oczy wpatrywały się we wszystkich z pogardą, wyższością i drwiną. Czarne włosy zawsze były elegancko ułożone, podkreślały jego pedantyczną naturę. Jego liczne odznaki na piersi stanowiły jego tarczę, tarczę dumy. Zawsze był wyprostowany, pewny siebie i uwodzicielski. Zdawał sobie sprawę ze wszystkich swoich atutów. A niedoskonałości nie posiadał. Albo inaczej, był niedoskonały. Jednak jego czarna, samolubna dusza potrafił skutecznie pozbyć się tych małych niedociągnięć. Generał był piękną, nieskalaną czernią. Z gracją, niczym sam demon, szedł między swoimi żołnierzami. Budził strach. Wszystko musiało być idealnie. Każdy kołnierz dokładnie wyprasowany, wszystkie guziki zapięte. Nie mógł przecież wydawać rozkazów flejtuchom. Wychowywał ich jak swoje dzieci. Któryś z nich miał kiedyś zastąpić jego. Musiał być godzien, musiał być gotowy. A przed Iwanem spoczęło zadanie, by takiego gotowego syna wychować. Nauczyć go nie tylko porządku, ale także posłuszeństwa i oddania. Jego podopieczni nie mogli być jak tamci gorsi. Musiał im pokazać, że zawsze powinna być wyraźna różnica między nimi, a tymi plugawymi nędznikami. Takim oto wysokim mniemaniem o sobie został obdarowany generał Iwan. Jednak pomimo swojej niebezpieczności przyciągał do siebie ludzi. Każdy chciał z nim obcować, być z nim, mieć go w sobie, nosić na sobie jego spojrzenie, kochać się z nim choćby tylko w wyobraźni. Był prawdziwym nadczłowiekiem z krwi i kości. Czyż to nie paradoks? Czy nie powinien byś czymś więcej jak workiem mięsa? Jednak jak sam uważała, nie ważne było to, jak było skonstruowane jego ciało. Liczyło się to, jak postrzegał świat. A postrzegał go jak bóg, więc miał prawo nim być. Liczni ludzi dali ma na to przyzwolenie. I czy martwił się tym, że dostał władzę od ludzi? Ależ skąd. Każdy bóg dostaję ją od tych małych, nędznych robali. Potrafił to zrozumieć. Wiedział, że zawsze jak wierne psy pójdą za nim jego żołnierze, jego ukochane dzieci, o które tak się troszczył. I tak też było. Mimo licznych kar, które im wymierzał, za niedoprasowaną koszulę, kochali go. Darzyli go pełnią podziwu i szacunku. Można by się pokusić o stwierdzenie, że byli w niego fanatycznie zapatrzeni. I o to właśnie w tym wszystkich chodziło, by wyhodować armię brutalną i w pełni posłuszną tylko jemu.
***
29.10.XXXXr.
Boję się. Z każdą chwilą jest coraz gorzej. Staram się być jak cień, jednak nie jest to takie proste z moją jasną i wyróżniającą się posturą. Nie wiem czemu tu trafiłem. Niczego nie rozumiem, nie potrafię zrozumieć. Dlaczego człowiek tak krzywdzi drugiego człowieka? Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami! Tak samo zbudowani, każdy z nas krwawi, płacze, śmieję się, przeżywa. Dar życia powinien odbierać tylko Bóg. Ale tu nie ma Boga. Zapomniał o nas. Zapomniał o świecie, który stworzył. Odwrócił się od niego. I choć rozpaczliwie prosimy go o pomoc, on nie odpowiada. Zostawił naszą planetę demonowi zniszczenia, pogardy. Zostawił naszą planetę by zgniła i umarła. Potraktował nas jak pasożyty. I może mieć w tym trochę racji, przecież zniszczyliśmy jego dzieło. Zniszczyliśmy prezent, który nam dał. Matkę Ziemię. To kara dla dzieci, które nie szanują swojej Matki. Nawet jeśli! Nawet jeśli jest to kara, to dlaczego karani jesteśmy my słabsi?Niczego nie rozumie, niczego nie pojmuję. Płaczę. I choć wiem, że ten płacz niczego nie przyniesie i tak to robię. Nie będzie żadnego oczyszczenia duszy, nie będzie ulgi. Znalazłem się na tej planecie, której czas umierać. A skoro jestem częścią tej planety muszę umrzeć także. Ciekawe jak czuje się Matka, która chowa własne dzieci? Droga Matko, przepraszam Cię za to jak Cię potraktowaliśmy. I chociaż mój żal nie wystarczy, proszę przeproś od nas Boga. Może jeszcze nie jest za późno.

Ilia siedział na swojej pryczy w jednym z obozów, które zostały stworzone dla nie-ludzi. Nigdzie nie widniały znaki, że praca uczni cię wolnym. Wszyscy tutaj wiedzieli, że zginą. Nie było miejsca dla próżnego optymizmu. Wszystko było szare. Szarzy ludzie, szare serca, szare myśli.
Jednak wszędzie znajdziemy wyjątek. Wyjątkiem był Ilia. Nie był szary, był biały. Nie wspominam tylko o jego białych, pięknych włosach, które teraz niestety musiał być brutalnie związane. Jego serce wciąż było czyste, białe. Jego myśli, choć czasem szarzały zawsze wracały na właściwy tor. I pewnie dlatego się wyróżniał, choć nie chciał. Wszyscy kochali tego chłopca, choć wiedzieli, że jego przyszłość tutaj będzie prawdopodobnie gorsza niż ich własna. Coś w Ili sprawiało, że po godzinnej rozmowie z nim, każdy choć na chwilę powracał do dawnego ja. I choć nie trwało to długo, stanowiło często lekarstwo dla tych biednych, umartwionych dusz.
I choć nie budził szacunku, wzbudzał sympatię. I choć nie był pięknie, idealnie ubrany, był idealny. Jego dusza wciąż potrafiła śpiewać piękne, łagodne pieśni. Był doskonałym przeciwieństwem generała Iwana. I dlatego ta odmienność zbudziła ciekawość w generale.
Tego samego dnia, którego Ilia pisał piękne przeprosiny do swojej Matki Ziemi, Iwan postanowił przejść się po obozie numer trzydzieści by oglądnąć swoje dzieło. Obozy od dwadzieścia siedem do trzydzieści cztery były pod jego bezpośrednią jurysdykcją. Każdy kto usłyszał wyrok, modlił się o to, by nie trafić właśnie do tych numerów. Z wiadomych powodów. Iwan kochał zabijać, kochał krew na swoich rękach, kochał wymyślać tortury. Nienawidził nie-ludzi i jednocześnie ich kochał. Choć była to miłość pusta i samolubna, z której tylko on czerpał przyjemność.
Tak więc wracając do głównego wątku – odwiedziny.
Wszyscy obszarpani i brudni niewolnicy ustawili się w rzędzie, by generał mógł im się dokładnie przyjrzeć. Każdy się bał, niektórzy tak strasznie, iż ich słabe wątłe ciało nie potrafiło wytrzymać tak ogromnego naporu stresu. Hamulce puszczały, parę osób się osikało, parę osób zemdlało. Narzucało to na nich natychmiastowy wyrok Iwana – śmierć.
Wśród ludzi, którzy wytrzymali psychiczny nacisk stał Ilia. Jego spojrzenie dotykało ziemi. Głowa była spuszczona, a ręce bezwładnie zwisały w dół. Był lekko przygarbiony, tak jak reszta jego towarzyszy. Nagle przed oczami Ili pojawiły się czarne buty, które się nie ruszały. Chłopak przełknął cicho ślinę i zacisną powieki, jednak jego głowa nie powędrowała do góry. Doskonale wiedział, że został wybrany. Poczuł na swojej brodzie dotyk zimnej, skórzanej rękawiczki. Mimo jego woli, głowa podniosła się a oczy otworzyły. Jego niebieskie oczy napotkały groźny, zimny, czarny wzrok Iwana. Chłopak zląkł się jeszcze bardziej. Mimo wszystko odważnie wytrzymał napięcie związane z kontaktem wzrokowym.
- Przedstaw się – wydał polecenie generał i cierpliwie czekał na odpowiedź.
- Ilia Maksimowicz Morozow – odpowiedział cicho i niepewnie. Iwan powtórzył jego dane personalne po cichu i uśmiechnął się nieznacznie. Przejechał otwartą dłonią po twarzy nieszczęśnika. Rękawiczka budziła nieprzyjemne uczucie, jednak Ilia starał się nie krzywić. Nie chciał niczym zdenerwować generała. I tak wiedział, że był już na straconej pozycji, że niedługo umrze. O tym, co wyprawiał Iwan z wybranymi, chodziły jedynie jakieś plotki. Niektóre przeobrażały się w legendy. Bo przecież Iwan należał już do czołówki legend, do ludzi, o których będzie się mówić, a których poczynania wzrosną do rangi niewyobrażalnych i majestatycznych.
- Ile masz lat? - czasami nawet najłatwiejsze pytania mogą być najcięższe. Zależy przez kogo zostaną zadane. Trudno było odpowiadać na pytania Iwana. Ilia czuł się tak, jakby odpowiadał matce na pytanie, kto zbił wazon? Wiadomo, że trudno się przyznać do swojego grzechu. Jednak wiek Ili nie był jego grzechem. Więc o co chodziło? Niewątpliwie o autorytet i siłę generała.
- Dwadzieścia jeden – znów cichy głos ledwo dobiegł do uszu Iwana.
- Może być – odpowiedział jakby do siebie. Skinął ręka na dwóch posłusznych żołnierzy by pojmali chłopaka i poprowadzili za nim. Ilia nie stawiał oporu, nawet nie śmiał o tym pomyśleć. Nadgarstki Ili zostały związane grubą liną, nogi także. Na oczy została naciągnięta opaska, a chłopak został wpakowany go bagażnika auta. Wszyscy z obozu smutno powiedli wzrokiem za sylwetką ich anioła. Już nie było pisane im więcej go zobaczyć.
Po jakimś czasie chłopak został brutalnie wypakowany z auta. Dwóch mężczyzn gdzieś go prowadziło. Ilia co chwilę się potykał, jednak silne ręce mężczyzn zdecydowanie go podtrzymywały, nie było mowy o upadku. Nagle poczuł, że atmosfera się zmieniła. Zrobiło się cieplej, znalazł się w jakimś pomieszczeniu. Dosyć brutalnie został rzucony na krzesło. Usłyszał groźny głoś Iwana, który kazał się wynosić żołnierzom z jego posiadłości.
Generał z ciekawością przyglądał się swojemu gościowi. Jego chuderlawa postura miała w sobie coś pociągającego. Jego bezradność był w jakimś stopniu magiczna. Nie mógł sobie odmówić tej przyjemności oglądania go. I tak oglądał go około godziny. Nie odezwał się ani słowem do Ili. Ilia także nic nie mówił. Co jakiś czas czuł tylko dotyk Iwana na swoim ciele. Wtedy drżał, mimo woli jego ciało zaczynało reagować na generała. Raz dotyk padł na usta, raz na ramię, innym razem na udo. Ilia czuł się bardzo niepewnie, bowiem w dalszym ciągu miał na oczach opaskę, a jego ciało krępowały więzy. Jednak nie błagał, nie prosił i nie skomlał. Wytrzymywał tę dobijającą niepewność. Po godzinie opaska została zdjęta z jego oczu. I co zobaczył Ilia? Całkiem ładnie udekorowane pomieszczenie, nawet przytulnie. Jednak pierwsze, co rzucało się w oczy to porządek. Na półkach nie można było się dopatrzeć ani odrobiny kurzu. Obrazy na ścianach były symetrycznie porozwieszane. Wszystko miało swoje miejsce. Iwan opierał się o pięknie rzeźbione, masywne, drewniane biurko. Na biurku leżało kilka papierów elegancko ułożonych i kubek z jakimś napojem oraz lampka dające lekkie, przyjemne światło. Za biurkiem stała wysoka szafa z drewna, także pięknie rzeźbiona. W jej środku były poukładane alfabetycznie książki. Po prawej stronie znajdowało się wielkie okno zasłonięte przez ciężkie, czerwone zasłony. Na podłodze z desek leżał miękki, bordowy dywan ze złotymi zakończeniami. Nag głową Ili wisiał solidny i piękny żyrandol. Wszystko wyglądało jak wycięte z drogiego katalogu.
- Pięknie tu prawda? Bardzo lubię ten gabinet – powiedział cicho i podszedł do chłopca. Obcasy w jego butach wydawały z siebie rytmiczne puk puk.
- Bardzo ładnie – zgodził się chłopak i lekko zmieszał. Iwan kucnął przed chłopcem i popatrzył mu prosto w oczy.
-Też jesteś piękny, choć ciebie nigdy nie polubię. Rzeczy znajdujące się tutaj są więcej warte niż ty – głos jego był zimny i nie wyrażał emocji, jednak zdanie wypowiedziane zostało z pewną naturalnością. W końcu ta część osobowości Iwana była jak najbardziej prawdziwa. Przecież tak właśnie uważał. Rzeczy znaczyły dla niego więcej niż te nędzne życia.
Generał odwiązał chłopaka i zaprowadził do łazienki, pchnął go do jej wnętrza.
- Umyj się – wydał beznamiętny rozkaz i zostawił chłopaka samego sobie. W łazience przeważał kolor brązu i złota. Nad umywalką wisiało wielkie lustro ze złotym obramowaniem. W rogu stała wilka i wygodna wanna. Obok niej stała mała półeczka, na której można było położyć np. książkę. W drugim końcu łazienki Stała nieco większa szafka, na której leżała kupka czystych ciuchów i różnego rodzaju środki do higieny. Wszystko tutaj ociekało snobizmem. I pomimo całej swojej przytulności jakie ofiarowywało to miejscy, było czuć jakiś dziwny, mrożący krew w żyłach chłód.
Ilia rozebrał się i wszedł do wanny, którą chwilę wcześnie napełnił ciepłą wodą. Dawno już się tak nie czuł. Pogrążył się w ciepłej kąpieli i całkowicie zapomniał o otaczającym go świcie. Nie wiadomo ile tak przeleżał, wiadomo jednak, że woda zdążył już ostygnąć. Jednak nikt się o niego nie upominał. Tak więc chłopak się nie spieszył. Powoli wyszedł z wanny i owinął się puchowym ręcznikiem. Jego osoba odzyskała dawno utracony blask. Jego białe włosy znów lekko i wesoło wiły się aż do ramion. Skóra była czysta, a ciało ładnie pachniało. Ilia ubrał się w ciuchy, które leżały na szafce. Był przekonany, że zostały przygotowane dla niego. Nie wyobrażał sobie generała w takich ciuchach. Poza tym idealnie na nim leżały, a Iwan był jednak trochę większy i bardziej umięśniony. Chociaż różnica we wzroście między nimi wynosiła może osiem centymetrów.
***
W tym samym czasie generał siedział wygodnie w fotelu i rozmawiał przez telefon. Elegancka postawa także podczas siedzenie, wszystko musiało być idealne.
- Chcę by akta Ili Maksimowicza Morozowa zniknęły, świat ma zapomnieć, że ktoś taki w ogóle istniał – powiedział beznamiętnie do telefonu.
- Całkiem niezłego chłopca sobie wybrałeś tym razem – rozległo się po drugiej stronie telefonu.
- Zrobisz to? - spytał lekko zniecierpliwiony cały czas wpatrując się w drzwi od łazienki.
- Dla ciebie wszystko mój drogi Iwanie Nikolajewiczu Repninie – generał rozłączył się i powrócił do wpatrywania się w drzwi. Czas mu się nie dłużył, w tej chwili był cierpliwy. Czekał na swoją ofiarę jak prawdziwy drapieżca. Nie spieszył się w ogóle. Wiedział, że chłopak należy już tylko do niego, że nie będzie mógł się wymknął w żaden sposób. Poza tym czekanie go podniecało. Mógł wyobrażać sobie różne rzeczy, jego wyobraźnia była dla niego najdoskonalszym afrodyzjakiem.
I wtedy drzwi powoli się otworzyły. Z głębin łazienki wyłonił się całkiem dorodny chłopak. Wysuszone jasne włosy układały się lekko na jego głowie. Biała koszula dodawał mu szyku. Obcisłe ciemnozielone spodnie wyglądały na nim bardzo majestatycznie. W całości reprezentował się jak młody szlachcic. Iwan skinął na chłopaka by do niego podszedł. Ili zrobił to, choć bardzo powoli i niepewnie. Jednak te podchody nie mogły trwać w nieskończoność.
-Uklęknij proszę przy moich kolanach – i choć na prośbę to wyglądało, tak naprawdę było rozkazem. Chłopak zmieszał się po raz kolejny tego dnia, jednak polecenie wykonał. Jego twarz znalazła się na wysokości kolan Iwana. Ili czuł się niezręcznie, bał się odezwać, bał się nawet oddychać. Sam nie mógł uwierzyć w to, że przed chwilą w wannie niczego się nie bał. A teraz? Teraz siedział na miękkim, bordowym dywanie i umierał ze strachu.
- I jak się czujesz taki odnowiony? - spytał spokojnie Repnin.
- Dobrze – głos Ili drżał.
- Wiesz dlaczego tu jesteś? - generał położył dłoń na głowie chłopaka i przejechał nią po jego włosach. Oczywiście na jego dłoniach dalej znajdowały się czarne rękawiczki.
- Nie wiem.
- Boisz się mnie? - nastał chwila ciszy. Jednak Iwan spokojnie czekał na odpowiedź, nie poganiał chłopca.
- Tak... - odpowiedział cicho i poruszył się niespokojnie.
- Bardzo dobrze, tak właśnie powinno być. Powinieneś bać się w niewiedzy i bać się tego co cię spotka. Rozważny z ciebie chłopak – generał rozsiadł się jeszcze wygodniej. Odsunął swoje krzesło od biurka, tak by móc umieścić chłopaka między swoimi nogami. Twarz Ili znalazła się teraz na poziomie krocza generała.
- Wiesz co się teraz stanie? - spytał niezwykle spokojnie i zajrzał głęboko w oczy chłopaka.
- Nie – skłamał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co zaraz się wydarzy. Jednak wolał się oszukiwać, że jednak do tego nie dojdzie. Ilia zrozumiał, że teraz zacznie się powolne niszczenie jego godności, której i tak dużo nie pozostało.
- Kłamca. Ale skoro tak twierdzisz, to wszystko ci wytłumaczę. Za chwilę rozepniesz moje spodnie. Wsadzisz sobie do ust mojego członka i zaczniesz go powoli ssać, tak jakby od tego zależało twoje życie. Choć tak właśnie jest. Od tego jak szybko nauczysz się robić loda będzie zależało twoje jestestwo. Więc do dzieła – po tych słowach oddech Ili przyspieszył. Przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Co się stanie jeśli nie spełni jego rozkazu? Co wtedy? Czy go zabije czy może będzie go torturował? Nagle jego do jego uszu dobiegło głośne westchnięcie Iwana. Chłopak wystraszył się, wystraszył się prostego i banalnego westchnięcia.
- Ili nie chcesz wiedzieć, co się stanie jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie – powiedział do niego chłodno. Generał zaczął niecierpliwie stukać palcami o drewniane oparcie krzesła. Nie spuszczał wzroku ze zdenerwowanego, młodego chłopaka. Jego cierpliwość, którą wcześniej miał w nadmiarze, zaczęła szybko uciekać. Ilia natomiast bił się ze swoimi myślami i z ciałem, które za nic nie chciało się ruszyć. Krzyczał na siebie w myślach. Wyzywał się od najgorszych, psioczył na swoją słabość. Na brak charakteru i silnej woli. Powoli zaczynał nienawidzić siebie, choć nic jeszcze nie zrobił. I chyba właśnie to mu tak bardzo przeszkadzało. Chciał stanowczo powiedzieć, że tego nie zrobi, że to oburzające. Jednak bał się, jak każdy normalny człowiek, był sponiewierany strachem. Ostatkiem woli pchnął swoje ciało do ruchu. Dźwignął się na kolana i drżącymi rękoma rozpiął generalski rozporek. Powoli zbliżył swoje dłonie do twardniejącego już członka generała. Przez długą sekundę wahał się, nie był pewien czy jest w stanie to zrobić. Jednak zamknął oczy i zanurzył go w swoich ustał. Był już duży i nabrzmiały, ledwo się mieścił. Do oczu Ili napłynęły łzy, które mimo wielkich chęci chłopaka, zdołały się uwolnić i wypłynąć na policzki. Iwan siedział niewzruszony. Chłonął widok tego nieszczęśnika, dokładnie badał każdy jego ruch, każdą jego reakcję. Ciepłe i wilgotne wnętrze ust chłopaka było niesamowicie przyjemne. Mruknął lekko z zadowolenia i położył prawą rękę na głowie Ili. Złapał go za włosy i zaczął wyznaczać rytm, w którym było mu najprzyjemniej. W pierwszej chwili zwolnił ruchy chłopaka. Napawał się jego widokiem. Po tym lekko przyspieszył. I na koniec tempo jakie nadał było szybki i agresywne. Ilia miał wrażenie, że zaraz się udusi, że umrze przy tak obrzydliwym akcie. Generał doszedł prosto w jego usta. Ili pociemniało przed oczami.
- Połknij – w jego głosie można było znaleźć nutkę złośliwości ale także wielkiego tryumfu. Chłopak zrobił co rozkazał mężczyzna. W tym momencie poczuł także odruch wymiotny. Prawie zwymiotował na generała...
- Jeśli masz zamiar rzygać radzę zdążyć do łazienki, w przeciwnym razie zliżesz to, co wyrzygasz – Ilia zerwał się gwałtownie i pobiegł w stronę ubikacji. Ledwo udało mu się zdążyć. Ciało wyrzucało z siebie, to co przed chwilą przyjęło. Po policzkach chłopaka leciały ciurkiem łzy.
- Żałosne – wycedził przez zęby generał i trzasnął drzwiami pozostawiając chłopaka samemu sobie.
***
30.10.XXXX r.
Niezwykle piękny poranek. Nawet natura wita mnie w łaskawy sposób. Niewątpliwie cały świat akceptuje to, co robię. Ten chłopak Ilia, niedługo się o tym przekona. Będzie spokojne wypełniał swoje zadania, tak jak jego poprzednicy. Oczywiście dopóki nie oszaleje. Wtedy okażę mu swoje miłosierdzie i rozkażę go szybko zabić. Po co ma cierpieć w szaleństwie? Chociaż tyle dla niego zrobię, to dużo. Opiszę go, by nie zapomnieć, bo przecież takich jak on było wielu. Lubię sobie czasami o nich przypominać.
Nawet wysoki, może mieć coś około metra osiemdziesięciu. Błękitne, niewinne oczy. I choć jest tak młody, posiada białe jak śnieg włosy. Chociaż jestem od niego o dwadzieścia lat starszy, na moich włosach nie widać ani jednego siwiejącego włosa. To musi być znak. Znak mojej doskonałości i jego potępienia. Został naznaczony przez Matkę Ziemię. Został przeznaczony do tego by zginąć. Jednak wracając do opisu. Ciało przyjemnie zbudowane, mimo wychudzenia widać lekki zarys mięśni.
Jest trochę nieśmiały i niepewny. Jednak posłuszny, może czasami ociąga się z wykonaniem komendy. Jednak wszystkiego go nauczę. Będę cierpliwy na tyle, na ile mi pozwoli. Jeszcze nie karany. Mało mówi, ale to nie jest wadą. Podoba mi się, mam nadzieję, że dobrze spełni swoją rolę. Jak na nie-człowieka wzbudza u mnie ogólną sympatię. Chociaż nie zmienia to faktu, że nim gardzę. Jest moją zabawką numer sto. Powinien być dumny z tego faktu, choć jeszcze o tym nie wie. Będę musiał go uświadomić. Powinien się ucieszyć, nie każdemu zdarza się taki zaszczyt. Jak by nie patrzeć, jest to jubileusz, który będę z nim świętować. Już nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak wije się z bólu i z rozkoszy. Będę patrzył na jego powolne umieranie, będę tego głównym sprawcą. Zginie to jest pewne.

Iwan spokojnie zamknął swój pamiętnik i popatrzył przez okno. Rzeczywiście, poranek był niezwykle piękny. Słońce oświecało okolicę, jesień budziła się, by zaraz umrzeć, a ptaki wesoło śpiewały za oknem. Nic nie zwiastowało koszmaru, jaki miał spotkać młodego człowieka. Chociaż może Iwan naprawdę został pobłogosławiony? Może to co czynił było w jakimś stopniu słuszne? Może jego szaleństwo było dopuszczalne? Jednak nie człowiekowi oceniać drugiego człowieka. Przynajmniej niech nie ocenia ten, co nie ma własnego zdania. Iwan był zdecydowany, wiedział do czego dążył, czego chciał, na co mógł sobie pozwolić, na co mógł pozwolić innym, co było prawidłowe, a co nie. Miał swoje zdanie i władzę, a to czyniło go potężnym. Według jego mniemania, to nie on był potworem. Potworem był Ilia, słaby, wątły stworzony do tego by służyć. Jednostka, która sama nie była w stanie niczego osiągnąć, nie była warta życia.
Generał popatrzył na zegarek. Było wcześnie, godzina szósta. Postanowił, że sprawdzi, co robiła jego nowa zabawka. Poszedł tam, gdzie widział go ostatni raz. Tak jak przypuszczał, chłopak nie miał na tyle odwagi by opuścić pomieszczenie. Leżał obok muszli klozetowej. Iwan szturchnął go butem i popatrzył na niego z odrazą. Chłopak nie spał mocnym snem, więc od razu się zerwał. Jego spojrzenie spotkało się z tym demonicznym, które należało do jego oprawcy. Mimo woli Ilia zadrżał. Wróciły wspomnienia ze wczoraj, a jemu znów zrobiło się niedobrze. To było zbyt świeże, a miały nastąpić jeszcze gorsze rzeczy.
- Odstręcza mnie twój widok. Zrób coś z sobą – wycedził przez zęby generał i wyszedł z łazienki. Ilia siedział jak zahipnotyzowany, nie był w stanie się ruszyć. Co on miał ze sobą zrobić? Czy to jego wina, że był taki? Przecież, to Iwan potraktował go, jak nic nieznaczącą jednostkę, jak odpad. Ale łatwo przychodzi nam zwalanie winy na innych. Ilia odetchnął głęboko i wstał z podłogi. Wziął szybki prysznic, umysł zęby i ubrał się we te same ciuchy, w których był ostatnio. Niepewnie wyszedł z łazienki. W gabinecie nikogo nie było. Chłopak popatrzył na krzesło, na którym wczoraj siedział Iwan. Obrazy znów do niego wróciły, a jemu zakręciło się w głowie. Upadł na podłogę i siedział na niej dłuższą chwilę. Siedział dopóki ktoś go nie podniósł. Repnin dźwignął chłopaka z podłogi i stanowczo przytrzymał. Wpatrywał się w niego dłuższą chwilę i kpiąco się uśmiechał. Czerpał nieopisaną korzyść z tej sytuacji. Czuł drżenie młodszego chłopaka. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej wyższości. Tak, to było to czego pożądał. Szybkim ruchem przytulił do siebie Ilię. Ten jednak nie odwzajemnił uścisku, jego ręce zwisały bezwładnie wzdłuż jego ciała.
- Obejmij mnie – rozkazał generał.
- Nie mogę – wyjęczał chłopak, tak jakby konał. Reakcja Iwana była natychmiastowa. Odepchnął od siebie chłopaka i wymierzył mu mocny policzek. Ilia nie zdążył upaść, kiedy zdenerwowany generał pochwycił go i walną w pięścią w brzuch. Chłopak zgiął się w pół i zawył z bólu. Repnin podszedł do niego i złapał go za włosy, tym samym podciągając go do góry. Napawał się chwilę tym widokiem cudzego bólu, po czym zwrócił się do Ili takimi oto słowami:
- Lekcja pierwsza. Nikt mi się nie sprzeciwia, a tym bardziej nie robi tego nie-człowiek. Zapamiętaj to sobie do końca swojego krótkiego życia – wysyczał mu do ucha.
- Boli – wyjęczał chłopak, i złapał za dłoń która przytrzymywała jego włosy. Dłoń w czarnej, skórzanej rękawiczce ani drgnęła. Tylko generał roześmiał się gardłowo.
- Boli? Przecież jesteś stworzony do tego, by cię bolało. Poznaj w końcu swoje miejsce – Iwan wyszarpał go spokoju za włosy i tak poprowadził do swojej sypialni. Sypialni ciemnej i ponurej tak jak jego serce. Za to idealnie przystosowanej do hobby generała. Z sufitu opuściły się łańcuchy, do których został przykuty Ilia. Wisiał w powietrzu, stopami muskając podłogę. Iwan przejechał dłonią po jego plechach, po czym zdarł z niego ubrania. Przypatrzył się dokładnie śnieżnobiałym plecom, zbliżył się do nich i powoli przejechał po nich językiem. Ili drgnął nieznacznie, zaczynało mu już ciemnieć przed oczami, a to był dopiero początek. Iwan podszedł do wielkiej szafy, gdzie miał sporą kolekcję swoich ulubionych przedmiotów do znęcania się nad nie-ludźmi. Wybrał mały, ale za to ostro zakończony bat. Zamachnął się i wymierzył pierwsze bolesne uderzenie. Ilia przygryzł wargi, ale nie krzyknął. Czyżby zaczynał walczyć? Jednak wpłynęło to na zdenerwowanie Iwana. Mężczyzna zamachnął się znowu i wymierzył jeszcze boleśniej, i mocniej. I robił tak dopóki Ilia nie przerwał milczenia, dopóki z jego ust nie zaczęły wypływać jęki i błagania a na końcu skomlenie. To wystarczyło, by generał był już podniecony do granic możliwości. Podziwiał swoje zakrwawione dzieło i stymulował swojego członka. Doszedł szybko w swoją dłoń. Uwolnił chłopaka, który momentalnie upadł na podłogę. Generał podszedł do niego niezwykle dystyngowanym krokiem i wystawił mu przed twarz rękę, na której znajdowało się nasienie.
- Zliż to – powiedział bardzo stanowczo. Ilia otworzył szeroko zapłakane oczy i przez chwilę trawił wypowiedziane słowa. Popatrzył w bok i odtrącił rękę Repnina. Ten rozkaz był zbyt upodlający, on nie był w stanie tego zrobić.
Generał natomiast spokojnie zdjął brudną rękawiczkę i odłożył ją na bok. Przypatrzył się swojej silnej dłoni, po czym spojrzenie przeniósł na kościste ciało chłopaka. Kucną przed nim i złapał za podbródek. Uśmiechnął się jakoś gorzko w stronę Ili i wpił się w jego usta. Na początku powoli, delikatnie. Ilia nie spodziewał się takiej subtelności, więc naiwnie uległ, nawet nie wiedział kiedy. W momencie, w którym Iwan poczuł, że chłopak lekko się rozluźnił, wbił w jego zakrwawione plecy dłoń i przejechał paznokciami mocno po ich całości. Ilia oderwał się od jego ust i zawył z bólu tak rozpaczliwie, iż mogłoby się zdawać, że ziemia zadrżała. Iwan pokazał swoją zakrwawioną dłoń chłopakowi.
- Może czegoś nie zrozumiałeś, nie wiem, może twój mózg nie jest w stanie tego pojąć. Ale ja cię nie proszę, ja ci wydaję rozkaz. Ty masz go tylko wykonać. Czy to takie trudne?
- Rozumiem – wybełkotał słabo chłopak. Generał uśmiechnął się z zadowoleniem i przeczesał włosy Ili zakrwawioną dłonią. Czysta biel zmieszała się z krwistym szkarłatem.
Iwan wyszedł z pomieszczenia. Po chwili do pokoju weszły dwie pokojówki i zaprowadziły wymęczonego chłopaka do łazienki, bo pomóc mu się doprowadzić do porządku.
Generał natomiast poszedł do swojego gabinetu i wyciągnął mały pamiętnik z kieszeni swojego płaszcza. Rozsiadł się wygodnie i zaczął pisać.

30.10.XXXXr.
Kolejne uparte i nie myślące stworzenie mi się trafiło. A wydawało mi się, że teraz będzie inaczej. Ale czego można się po nich spodziewać? Nie powinienem był oszukiwać samego siebie. Nawet gdybym podał mu miskę z jedzeniem, on dumnie by ją odtrącił. Takie głupie to stworzenie. Wypełnione dumą, choć nawet nie wie, co dokładnie znaczy owo słowo. Nie jest w stanie zaakceptować swojego losu. A bez akceptacji nie przyjdzie ulga, spełnienie. Ale ja mu we wszystkim pomogę. Nauczy się żyć w zgodzie z własnym ja. Kiedy uda mi się go utemperować, będzie to dzień mojego i jego zwycięstwa. Niestety jak zauważyłem, nie-ludzie nie są w stanie znieść swojego prawdziwego ja zbyt długo. Po pewnym czasie zaczynają popadać w szaleństwo. Ja jeden nie wystarczę by im pomóc. Oni cały czas się rozmnażają, ale dzięki nim my silni nie popadamy w rutynę, tak pospolitą dla większości. Potrafimy realizować cele, potrafimy spełniać swoje potrzeby, tak jak tego zapragniemy. Władza i siła są wszystkim. Nigdy nie istniał świat i nie będzie istniał, w którym to słabość i jakaś dziwna, pozorna cnota by rządziły. Mechanizmem napędowym świata jest bezwzględność. Więc skoro świat jest bezwzględny, my lepsi, też musimy. Musimy to robić, by nie zostać wykluczonymi, by nie stać się nie-ludźmi. Nie ma w tym nic oburzającego, pokusiłbym się nawet o nazwanie tego miłosierdziem. Choć słowo to godzi w moje poglądy. Nie ma bowiem czystego miłosierdzia. Nie chciałbym doznać od nikogo takiej obrazy. Jeśli uda się kiedyś komuś powalić mnie na kolana, niech mnie zabije. Tak, zdecydowanie, to sławne miłosierdzie jest kolejnym dziwnym wymysłem nie-ludzi. Ile razy już słyszałem „Proszę, okaż miłosierdzie!” Sami siebie poniżają. Nic nie warci. Zabić.

Dziwnym sposobem Iwan w ogóle nie uspokoił się po wpisie do pamiętnika. Był wzburzony jeszcze bardziej, jego myśli kotłowały się i biły. Napływały jedna za drugą jak zaraza. Nie wytrzymał, postanowił zając czymś swoją skołataną głowę, która zaczynała go już boleć. Musiał przestawić swój tor myślenia. Szybkim krokiem wyruszył w kierunku Ili. Wygonił pokojówki z pokoju i spojrzał na wpół ubranego chłopaka. Podszedł do niego szybko i bez słowa rzucił go na łóżko.
- Co zrobiłem? - pisną Ilia. W odpowiedzi usłyszał słowa, które nie był dla niego odpowiedzią.
- Istniejesz – generał był niesamowicie zły. Zdjął dolną część garderoby z szarpiącego się chłopaka i wszedł w niego jednym, stanowczym pchnięciem. Nie przygotowywał go do tego, nie rozciągał nie przyzwyczajał. Tak jak miał w zwyczaju, brał. Wbijał się w niego szybko, boleśnie i chaotycznie. Nie pasowało to do jego pedantycznego wizerunku, ten chaos wszystko psuł, a to jeszcze bardziej złościło Iwana. Spostrzegł stróżę krwi, która spłynęła po udzie chłopaka i na chwilę przestał się ruszać. Został zahipnotyzowany. Ta szkarłatna czerwień przywróciła jego wzburzony mózg do normalności. Generał znów zaczął się poruszać, tym razem spokojniej i bardziej miarowo. Wchodził w Ilię tak głęboko jak tylko mógł, dokładnie go penetrował. Dłońmi jeździł po jego bokach. Czasami przejechał palcem po jego kręgosłupie. W końcu wziął do ręki penisa chłopaka i zaczął się nim bawić. Sprawie i z tą elegancją znaną tylko jemu, obracał członka w swoich dłoniach. Ilia pomimo całego bólu westchnął z nutką rozkoszy. Przestraszyło go bardzo to zachowanie, czyżby zaczął się zmieniać? Zmieniać w potwora? Nie wiedział w co konkretnie. Wiedział jednak, że rozkosz, która po niego przyszła wraz z orgazmem była zła.
***
Minął tydzień odkąd generał zostawił Ilię w małym i skromnie udekorowanym pokoiku na poddaszu. Miał parę pilnych spraw do załatwienia, więc nie mógł pozostać w swojej posiadłości. Musiał zrobić obchód swoich obozów, napisać ile osób umarło z przyczyn naturalnych, ile osób zniknęło, ile osób z powodu podnoszenia strajków zostało zwyczajnie usuniętych. Wiadomo, że żadnych strajków nie było. Ale pod coś trzeba było podpiąć te morderstwa. Nikt się tym także nie zajmował. Także generał jak i jego ludzie mieli co do rozporządzania ludzkim mięsem wolną rękę. Jak to mówią, hulaj dusza piekła nie ma.
Jednak nic nie może trwać wiecznie. Spokój chłopaka, który już zaczął się przyzwyczajać do małego i ciemnego poddasza, znów miał zostać zmącony. Zresztą cóż to był za spokój. Tylko pozorny. Ilia za z każdym razem kiedy słyszał kogoś na schodach, zaczynał wpadać w panikę. Siadał w kącie a przed oczami miał sceny. Przeróżne. Odkąd się tu znalazł, nie spotkało go nic dobrego. Najgorsza była myśl, która powracała niczym natrętny prześladowca. Ilia cały czas złościł się na siebie, za ten cichy pomruk przyjemności, jaki odczuł w tym jednym, jedynym momencie. I przez myśl mu nawet przeszło, że być może generał jest dobrym człowiekiem, tylko gdzieś po drodze się to zagubiło. Na skrawku papieru, który dostał od służby postanowił zapisać swoje myśli.

05.11.XXXXr.
Nie jestem w stanie wytłumaczyć, co działo się ze mną w tamtym momencie. Jestem zagubiony i tak samo zrozpaczony. Czym zawiniłem? Nie wiem. Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Tonę w rozpaczy. Nasłuchuję kroków i modlę się żeby to nie był on. Generał Iwan jest okrutny. Jednak wydaje mi się, że gdzieś tam w nim, głęboko, jest zakopane dobro. Jeśli nie jest to tylko ułudą, chciałbym żeby je w sobie odnalazł. Ja mogę zginąć, jednak nie chciałbym żeby po mnie ginęli następni. Postanowiłem. Postanowiłem, że pomimo mojego strachu, postaram się z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że niczym go nie urażę. Chciałbym znać jego punkt widzenia dokładniej. Nie tak jak teraz. Wiem, że uważa mnie za nie-człowieka. Jednak chciałbym poznać powód dla którego tak uważa. Wiem, że jestem słaby, on natomiast jest silny. Czy te silne jednostki nie powinny pomagać nam słabym? Czyż nie lepiej byłoby żyć w symbiozie? Gdybyśmy sobie pomagali, wtedy nikt nie musiał by cierpieć. Może to zbyt utopijne. Nie powinienem mieć nawet tak samolubnych myśli. Jednak jedna za drugą przychodzą mi do głowy. Samolubnie myślę o lepszym świecie, o tym, że generała Iwana da się zmienić. Mam nadzieję, że Bóg wybaczy mi moją samolubność. Mam jedno marzenie, chciałbym żeby generał uwolnił się od zła, które tak silnie się w nim zakorzeniło. Chcę wierzyć w to, że jest dobrym człowiekiem.

Ilia usłyszał nagle, że ktoś wdrapuje się po schodach. I był to chód ciężki, zdecydowany. Chłopak schował szybko papier w szparze między deskami, którą przykrył poduszkami. Usiadł na podłodze i czekał. Drzwi w końcu się otworzyły, a w nich staną generał. Po całym tygodniu zmagania się z podopiecznymi i nie-ludźmi, wyglądał jak zwykle świeżo i dystyngowanie. Iwan pomachał ręką w stronę chłopaka, by do niego podszedł. Ilia nie ociągał się z wykonaniem rozkazu. Jego aura się zmieniła, postanowił sobie, że postara się dotrzeć do generała. Chciał być silny dla innych, by już nie musieli cierpieć. Generał wyczuł tę lekką zmianę w chłopaku. Przeczesała jego włosy dłonią. Zbliżył swoją twarz do twarzy chłopaka i pocałował go gorąco i żarliwie. Nie trwało to długo. Gdy oderwał się od jego ust, złapał go w tali i sprowadził na dół do swojej sypialni. Posadził Ilię na łóżku a sam zniknął w odmętach łazienki.
Prysznic nie zajął mu dużo czasu. Po piętnastu minutach znów stał przed spłoszonym chłopakiem. W samym ręczniku przepasanym na biodrach, wyglądał niezwykle zmysłowo.
- Chcesz mnie o coś spytać? - zaczął Iwan, wyczuwał, że chłopak bił się ze sobą w myślach. A był dzisiaj w dobrym nastroju, więc postanowił, że może pozwolić mu na chwilę swobodnego dialogu.
- Ja tylko chciałbym wiedzieć dlaczego pan to wszystko robi – odpowiedział mu po chwili namysłu chłopak.
- Co takiego robię? Proszę wytłumacz mi, śmiało – Iwan usiadł obok Ili na łóżku.
- Torturuje pan... - powiedział niepewnie.
- Chcesz postawić się w świetle ofiary? Nie, mój drogi. Nie jesteś moją ofiarą, a ofiarą samego siebie – chłopak spojrzał na generała, a oczy mu się zaiskrzyły. Koniec jąkania się.
- Jestem pana ofiarą, nikt by nie zaprzeczył. Pan trzyma się czegoś, jakiejś dziwnej filozofii, która mówi panu, że nie jestem człowiekiem. A jestem nim! Tak jak pan! Jedyna różnica jaka jest między nami, to pozycja! Pan ma władzę nadaną na mocy innego człowieka! Pan to wykorzystuje – Ilia nie wierzył, że wypowiedział to, że w końcu udało mi się powiedzieć, to co myślał.
- Tak, jestem generałem na mocy rozkazu innego człowieka. Człowieka. Nawet gdybym tłumaczył ci to, czym się kieruję, nie zrozumiałbyś tego. Zostałeś stworzony tylko po to, by być na końcu łańcucha pokarmowego. Istniejesz tylko dlatego, żeby cię zniszczyć i podczas procesu niszczenia nadać ci nowe, bardziej warte życie. Ale nie życie tu i teraz. Umrzesz i odrodzisz się dużo silniejszy. Twoja słabość jest zbędna. Świat nie jest słaby, słabi nie pasują do modelu człowieka idealnego. A skoro nie pasujesz do modelu człowieka, to nim nie jesteś. Czy dociera do ciebie to, co mówię? - Iwan spojrzał groźnie na chłopaka i nie pozwolił mu się już odezwać. Zakneblował mu usta. Nabijał go na swojego członka za każdym razem coraz mocniej, czuł jak mięśnie odbytu chłopaka zaciskają się na jego nabrzmiałym penisie. W ciągu nocy doszedł w nim sześć razy. Po zabawach przykuł go do łóżka i nie pozwolił mu się umyć. Zostawił w nim swoje nasienie, tym samym naznaczając go, jako swoją własność. Ili nie udało się zrealizować swoich planów, Iwan kneblował mu usta, za każdym razem gdy byli razem. Chłopak mógł się odezwać tylko do służby, która odpowiadała mu i tak niechętnie.
Tak minął kolejny tydzień, tydzień w którym Ilia widywał Iwana codziennie. Kary cielesne były coraz gorsze. Jego cało nie nadążało z regenerowaniem się. Iwan podpinał chłopaka pod prąd, biczował, czasami zostawiał podwieszonego pod sufitem na parę godzin. Kiedy Ilia tracił przytomność, zostawał budzony wiadrem zimnej wody i wtedy zaczynało się wszystko na nowo. Generał krępował jego ręce i nabijał go boleśnie na siebie. Wchodził w chłopaka po same jądra, zlizywał pot z jego szyi, mówił do niego niskim, namiętnym głosem. Bawił się jego sutkami, często nie pozwalał mu dojść, drażnił się z nim. Wstrzymywał wytrysk chłopaka, jak najdłużej się dało, tylko po to, by samemu podniecić się jeszcze bardziej. I kiedy znów był podniecony, kiedy znów pożądał tak mocno, że nie mógł nad sobą zapanować, brał go bezlitośnie i bez skrupułów.
Takim sposobem w Ili w końcu coś pękło. Świat zewnętrzny przestał do niego docierać. Nie rozróżniał już osób, we wszystkich widział sylwetkę generała. Bał się. Bał się tak bardzo, że wyrywał sobie włosy z głowy. Na poddaszu leżało pełno białych pukli zmieszanych razem z kurzem. Jego oczy zszarzały. A dusza wyła tak okropnie i tak rozpaczliwie, że Ilia ją słyszał. Słyszał i cierpiał razem z nią. Gdy Iwan zobaczył go w takim stanie uśmiechnął się szczerze i bez żadnej wątpliwości. Podszedł do chłopaka i powiedział:
- Teraz jesteśmy sobie równi, teraz nie kryjesz swojej prawdziwej natury, jesteś sobą. Odrodzisz się piękniejszy i potężniejszy ode mnie – po tych słowach złapał go za roztrzęsione ramiona i zatopił się w jego ustach. Całował go tak namiętnie jak kochanka, którego nie będzie mu dane już nigdy zobaczyć. I choć pocałunek był bardzo jednostronny, można go było nazwać mianem pięknych i nie z tego świata.
Po tym Iwan wstał. Przypatrzył się jeszcze raz swojemu dziełu i zawołał dwóch żołnierzy by wykonali egzekucję. Wtedy także zauważył kartkę wciśniętą między deski. Podniósł ją otworzył i przeczytał. Znalazł zapiski Ili. Gdy skończył czytać zaczął się śmieć jak szaleniec. W pewnym momencie spłynęła mu nawet łza po policzku. Ale nie była to łza żalu, o nie! Była to łza radości, która narodziła się z dobrego humoru. Iwan zachował mały skrawek papieru i włożył do swojego pamiętnika.
16.11.XXXXr.
Ten mały chłopiec myślał, że mógł mnie zmienić. Mnie! To ja zmieniłem jego. I oto wychodzi na jaw kolejna prawda. Słaby nie jest w stanie zmienić silnego, doskonałego człowieka. Tylko silny ma prawo do działania, prawo do zmieniania. Jednak trzeba coś przyznać temu słabemu ciału. Jak na nie-człowieka wzbudził we mnie coś, co można nazwać sympatią. Jednak teraz gdy odszedł, gdy odkupiłem go dzięki szaleństwu jakie na niego sprowadziłem, jestem w stanie powiedzieć, że takiego mógłbym go pokochać. Jednak to uczucie minie, tak jak minęło dziewięćdziesiąt dziewięć poprzednich. Stworzyłem coś pięknego, co krótko świeciło swoim pełnym blaskiem. Resztę zostawiam naturze. Niech odrodzi go jako godnego człowieka.

5 komentarzy:

  1. Niesamowicie piszesz.
    Nieraz podczas czytania tego opowiadania poczułam ukłucie w sercu, smutek, żal.
    Nie raz zasłoniłam z przerażenia usta.
    Opisałaś to tak dokładnie, jakby to stało się w rzeczywistości.
    Zazdroszczę Ci tego talentu.
    Po prostu MAGIA

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką. To było zajeeeebiste O_O. Nie wiem, co myśleć o tym shocie. Chce mi się jednocześnie płakać i śmiać, wcielając się w oboje bohaterów tak, by każdego z osobna zrozumieć.
    Idealny nastrój do rozdziału, jaki szykuję. Chyba zabiorę się za jego pisanie. Po prostu idealny. I to napięcie... Matko, wielbię.
    Idę dalej, ale wrócę, żeby ponownie się wczuć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem. Nie wiem, czemu pod tym opowiadaniem jest tak mało komentarzy. Geniusz. Nie dość, że moje klimaty, to świetnie napisane. Masz bardzo dobry styl, bogate słownictwo, ale zgrabnie budujesz zdania i niepotrzebnie ich nie rozciągasz - tekst czyta się gładko, oczy same po nim biegną. (Niestety wkradło się kilka literówek i błędów interpunkcyjnych, ale to nie ważne, ja po prostu lubię czepiać się takich pierdół.)
    Podczas czytania przeżywałam wszystko razem z Ilją. Jestem godzinę po przeczytaniu opowiadania, a do tej pory coś w dziwny sposób kotłuje mi się w żołądku. Wciąż kotłuje się we mnie burza uczuć. Od początku wiedziałam, jak to się skończy. A mimo to miałam nadzieję na happy end, na coś optymistycznego, jak to zwykle bywa w "amerykańskich filmach". Brutalnie zabiłaś tą nadzieję. I cieszę się z tego, takich zakończeń oczekuję od opowiadań tego typu.
    Podoba mi się kreacja postaci(choć charakter Ilji jest nieco sztampowy, ale nie przeszkadzało mi to), bardzo. Teoria Iwana kojarzy mi się z teorią Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary". Uwielbiam tę książkę i od razu mi się to skojarzyło. I wielki, wielki szacun za rosyjskie dane personalne - za to, że Rosjanie mają normalnie imiona odojcowskie i że te dane są zapisane w polskiej transkrypcji, a nie angielskiej, jak to zwykle ludzie robią. Mnie to, jako fascynatkę Rosji zawsze niesamowicie razi.
    Słowem podsumowania - "Miłosierny Morderca" niezwykle mnie poruszył i zainspirowałaś mnie do napisania czegoś po długim, długim czasie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    Usunęłam poprzedni komentarz przez literówkę, był praktycznie taki sam. Ach, ten mój pedantyzm - aż boli. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak rozbudowany komentarz ;) Geniuszem bym tego nie nazwała, ale nie zmienia to faktu, że faktycznie jestem dumna z tego opowiadania. Teoria Iwana dobrze Ci się skojarzyła. "Zbrodnia i kara" jest w top 10 moich ulubionych książek. Trzeba się uczyć od mistrzów ;) Bardzo dobrze pisało mi się to opowiadanie. I chyba łatwiej było mi się wczuć w Iwana niż Ilię, dlatego wydaje mi się bardziej dopracowany. Ilia faktycznie jest trochę sztampowy, ale takiego właśnie chciałam go ukazać. Musiał być całkowitym przeciwieństwem Iwana i wydawało mi się, że taki właśnie Ilia powinien być. Słodko-idealny. Jeśli chodzi o literówki, to jestem mistrzynią xd I tak większość udało mi się wyłapać xd I nie wierzę, że usunęłaś swój poprzedni komentarz z powodu literówki xd Ale każdy ma jakieś odchylenia ;)

      Usuń
  4. Swietnie piszesz! Gdybym byla normalnym czlowiekiem, stwierdzilabym ze to okrutne i takie tam... Ale jestem soba: Iwan jest boski!!!

    OdpowiedzUsuń