środa, 29 sierpnia 2012

Wybór i krok

Mam ochotę tak się sponiewierać, żeby za trzy dni obudzić się w jakimś rowie, w zupełnie nieznanym mieście, bez telefonu, pieniędzy i ogólnie wszystkiego, co może mi ułatwić powrót do domu. Tak, jestem sfrustrowany. I to nie jakiś kolejny, pesudo-mądry amerykański teenage dream dla ćpuna. Moje życie to ciągła nauka, bądź niekończąca się rzeka internetu, która nie daje mi spokoju. Nie mogą nawet pójść spać, jeśli nie sprawdzę czy coś się nie dzieje na facebooku. I wiecie co? Nic! A dlaczego? Bo jestem zerem, chodzącą podróbą człowieka. Nie szukam miłości mojego życia, nie uczę się bo chcę w przyszłości dobrą pracę. Robię to, bo tego ode mnie wymagają. Jestem cholernym tchórzem, który nie potrafi się postawić. W szkole jestem jak szmata, w domu też jak szmata. Tylko z drobną różnicą. Różnica polega na tym, że w szkole znęcają się nade mną psychicznie i fizycznie, w domu tylko psychicznie. Całe szczęście. Dlatego potrzebuję odpłynąć. A jeśli już nie wrócę, to co z tego? Pójdę w takie tango, jakie tylko zapragnę. A pragnę tylko jednego, zapomnienia. Przez siedemnaście lat mojego życia byłem nikim i tak pewnie pozostanie, następne siedemnaście tego nie zmieni. Jedyną ucieczką są narkotyki, alkohol, panienki. W dupie mam boks, dzięki któremu mógłbym pozbyć się np. złości. Nie chcę tego rozwiązywać w zdrowy sposób. Całe moje życie było niezdrowe, więc jakakolwiek konfrontacja go z czymś normalnym, byłaby czystym absurdem. Zrobię to świadomie. Stoczę się na samo dno, bo tak chcę. Świadome spierdolenie sobie życie, oh to takie piękne, że aż mam ciarki na dupie. Mam w sobie tyle złości, że spokojnie mógłbym sobie teraz poodgryzać wszystkie palce i nawet nie poczułbym bólu. Ale do cholery z tym. Czas skończyć myśleć, a zacząć działać.
- Nasze chłopię znów coś tam mamrocze pod nosem! - grupka napakowanych bezmózgów rzuciła mną o szafki. Standard, już dawno przestałem się przejmować. Jeśli nie reagujesz, krócej się nad tobą znęcają i idą do kogoś innego. Nie odezwałem się ani słowem. Dzielnie wszystko zniosłem, plus dorobiłem się paru nowych siniaków. Zostałem ostatecznie wyprany z emocji. Po szkole nie mam zamiaru wracać do domu. Poszedłem tu teraz tylko dlatego, że dyrektor zaraz dzwoni, jak kogoś nie ma na lekcjach. Miałbym zdecydowanie za mało czasu na ucieczkę z tego padołu rozpaczy, gdyby zaraz wykonał hot telefon, do mych rodziców. Poczekałem cierpliwie do końca lekcji i spokojnie poszedłem na przystanek autobusowy. Mam zamiar pojechać do xxx, a później nie wiem. Wziąłem wszystkie swoje oszczędności jakie miałem, książki wyrzuciłem do śmieci, plecak i telefon też. Zostałem tylko z portfelem, no i z ciuchami, ale o tym chyba nie trzeba wspominać. Na miejsce dotarłem rano, całkiem sympatycznie. Jak wygląda samotny siedemnastolatek na tle wielkiego miasta? Jak każdy inny. Tu nikt się nie będzie przejmował, że samotnie się tułam. Poza tym wieczorem pójdę sobie do jakieś spelunki czy gdziekolwiek, znajdę jakiegoś dealera i w spokoju spróbuję wszystkiego, na co będę miał ochotę. Od tak, dla zwykłego kaprysu. Ile aniołków chce mi teraz powiedzieć, że nie wolno marnować życia dla kaprysu? Otóż mi samemu wolno. To wam, wam którzy się nade mną znęcacie, nie wolno marnować mojego życia dla waszego kaprysu. Jednak sprawa całkowicie się zmienia, jeśli to ja chcę to zrobić. Proste, łatwe i przyjemne w zrozumieniu, jak Kinder Niespodzianka. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wieczorem wypatrzyłem podejrzanie wyglądającą grupę ludzi, w większości mężczyzn, i poszedłem za nimi. Moja intuicja mnie nie zawiodła, doprowadzili mnie do jakiegoś dziwnie wyglądającego lokalu. Wiecie co? W ogóle tam nie pasowałem. Spodnie wyprasowane w kant, kraciasta koszula w kratkę całkowicie odcinała się od imagu tych ludzi. A oni jak wyglądali? Jak upadłem gwiazdy rocka. Upadłe w tym znaczeniu to komplement. Upadły kojarzy mi się z upadłymi aniołami, które pomimo upadku nie straciły swojej gracji. Ciuchy w większości potargane, z dziurami wyglądały oszałamiająco. Nawet jeśli chciałem tam wejść, to nie mogłem. Jestem takim cholernym tchórzem. Wiem o tym i dlatego moje życie jest takie, krótko mówiąc, do dupy. Nie ma większego frajera ode mnie. Zawsze jak sobie coś postanowię, to tak się kończy. Kończy się na tym, że się poddaję. Zaraz pewnie wrócę do domu i rozpłaczę się na progu, wymyślając jakąś wymówkę, czemu mnie tak długo nie było. Rodzice oczywiście nie rzucą mi się w ramiona. Będą robić mi wyrzuty, o to, że moja średnia spadnie, jeśli dalej będę tak robił, że w ogóle o nich nie myślę, że jestem samolubnym jedynakiem, że nikt w moim wieku się tak nie zachowuje, że jestem trudnym dzieckiem i tak dalej.
- Zgubiłeś się chłopczyku? - wiedziałem, że jak tak będę stał to ktoś się mną zainteresuje. Wszystkie mięśnie spięły mi się natychmiast a serce zaczęło walić strasznie szybko. Ostatnio tak się czułem, gdy grupka moich oprawców zastanawiała czy by mnie nie wrzucić pod pociąg, albo pod rozpędzonego tira. Tak żwawo o tym dyskutowali, że aż uwierzyłem, że są w stanie to zrobić. Ale mniejsza o to. Odwróciłem się i spojrzałem na mężczyznę, który patrzył się na mnie z wyraźną kpiną. Pewnie myślał coś w stylu „Co tu może robić to pańskie dziecko?” Był ode mnie starszy może o sześć, czy siedem lat.
- Tak, chyba tak – skłamałem. Bo co mu miałem powiedzieć? Że właśnie uciekłem z domu? Wyśmiałbym mnie a może nawet i zabił, jeśli by się dowiedział, że nikt nie wie gdzie jestem. Nie patrzyłem na niego, nie miałem nawet zamiaru. Gdybym popatrzył w jego oczy, to mógłby to przyjąć jako zbytnią pewność siebie i kto wie co dalej?
- To dzwoń do mamusi i powiedz, że jej pierworodny zapomniał gdzie mieszka – i teraz, nie mam telefonu. Nie mam nic! Gdybym miał, mógłbym udać, że gdzieś dzwonię. O matko! A może on mi chce ukraść, a kiedy mu powiem, że nie mam to zacznie mnie bić? Bo kto w tych czasach nie ma telefonu? Porażka. Kiwnąłem głową i zacząłem się od niego oddalać, oddalać od tego parszywego miejsca. Faktem jest, że nie wiem nawet gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy. No ale o to mogę już kogoś spytać. Jestem do dupy. Nieznajomy całe szczęście nie próbował mnie zatrzymać. Starałem się odtworzyć mniej więcej drogę, którą przyszedłem, ale nic z tego. Po prostu przez ten stres, który cały czas mi towarzyszył nic nie zapamiętałem. Usiadłem pod ścianą, skuliłem się i schowałem głowę w kolanach. Nie mam pojęcia ile tak przesiedziałem. Wydaje mi się, że nawet udało mi się przysnąć. Gdy tylko otworzyłem oczy już się przejaśniało. Wstałem z ziemi, wszystko mnie bolało i było mi zimno. Teraz wiem, że nie mogę wrócić. Swoje ostanie pieniądze wydałem na ciuchy, które mogłyby choć trochę pasować do tamtego otoczenia. Wyglądałem jak dziwak, a przynajmniej tak się czułem. No ale nic, gdy tylko się ściemniło poszedłem w tamto miejsce. Tym razem się nie wahałem i po prostu tam wszedłem. Usiadłem przy barze i popatrzyłem na przeraźliwego barmana, który tatuaże miał chyba wszędzie.
- Piwo – powiedziałem cicho i bez przekonania. Obeznany w tych sprawach nie byłem. Barman popatrzył na mnie dziwnie, ale spełnił moje życzenie. Po chwili stał przede mną kufel ze złotym trunkiem. Wziąłem łyk i skrzywiłem się lekko. Gaszz, to jak musi smakować wódka, skoro to mi nie chce wejść w żaden sposób. No tak, jestem przecież alkoholową dziewicą, z reszta jestem nią pod każdy względem. Nienawidzę swojego wątłego ciała, które wygląda jakby miało się zaraz rozpaść. Dlatego dziewczyny w ogóle nie zwracały na mnie uwagi i chyba nigdy tego nie zrobią. Nagle ktoś koło mnie rąbną dłonią o blat i wesoło powiedział:
- To co zawsze szefuniu – popatrzyłem na tego neardeltańczyka, który przerwał mój spokój i od razy odwróciłem głowę. To był ten mężczyzna ze wczoraj. Czarne, nieco przydługie włosy, które zasłaniały oczy o błękitnym kolorze. Dlaczego zapamiętałem aż tyle szczegółów, skoro tylko przelotem na niego spojrzałem? Nie mam pojęcia.
- Myślisz, że cię nie poznam tylko dlatego, że zmieniłeś ciuchy i popatrzyłeś w drugą stronę. GADAJ CZEGO TU SZUKASZ? - wszystko powiedział ze wspaniale dobraną dawką jadu, ostanie zdanie prawie wykrzyczał mi do ucha. Kurczowo złapałem się za kolana i wpatrywałem na plamę, która widniała na podłodze. Nic nie odpowiedziałem oczywiście, za bardzo miałem ściśnięte gardło i zdawałem sobie sprawę z tego, że zaraz zginę. No tak, pojawiam się znikąd w spelunie, w której pewnie wszyscy się znają. Jestem głupi.
- Powiesz coś w końcu? Nie lubimy tu obcych, a w szczególności takich jak ty. Co w domciu ci się źle układa? Uciekłeś od kochającej rodzinki? Niech zgadnę. W szkole cię prześladowali? Albo pies ci zdechł? - nie, nie były to pytania troski. Może wymyśle jakieś kłamstwo? Coś w stylu, że wczoraj zginęła mi cała rodzina i ja się załamałem? Albo, że... nie mam pojęcia, nie potrafię kłamać.
- Po prostu tu siedzę – powiedziałem w końcu jakieś zadnie. Gdybym dalej milczał mógłbym go nieziemsko wkurwić. Mężczyzna odwrócił stołek na którym siedziałem, teraz nie miałem wyjścia i musiałem na niego spojrzeć. Schylił się tak, że nasze twarz znalazły się na tym samym poziomie.
- Spierdalaj stąd. Posiedzieć możesz u ciociu na imieninach. Nie tutaj – był niebezpiecznie blisko, za blisko.
- W czym ci przeszkadzam? - spytałem dosyć nieśmiało, nie miałem nawet odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Twoja egzystencja pierdolonej Sierotki Marysi mnie nadzwyczajnie wkurwia – uśmiechnął się nieprzyjemnie i palcem pokazał na wyjście.
- Mam prawo tu być tak samo jak ty – odpowiedziałem zbierając ostatki odwagi. A może był to gniew? Ten sam gniew, który w sobie tak szczelnie kumulowałem? Gniew, który dodał mi odwagi. Przez siedemnaście lat byłem poniewierany, nie mam zamiaru dłużej tkwić w tym gównie. Jeśli zaraz zginę, to co z tego? Przynajmniej nie zdechnę jako kupa gówna, która nigdy nie próbowała bronić swego. Kropka.
- Marysiu, tutaj nie ma prawa, a już w szczególności nie masz go ty.
- Jeśli ci przeszkadzam, to ty wyjdź. I dla twojej wiadomości mam imię – definitywnie, zaraz zginę.
- Nie interesuje mnie to, Marysiu – wzdychnąłem ciężko i popatrzyłem mu w oczy, o dziwo nie widziałem w nich już początkowej kpiny. Nie widziałem też jakiegoś specjalnego wkurwienia, sam nie wiem co widziałem. Mężczyzna usiadł obok mnie, napił się piwa, które już dawno postawił mu barman.
- To? Co tu robisz? - spytał całkiem spokojnie. Dziwne...
- Nic, siedzę.
- Uciekłeś z domu, to pewne. Radzę wróć tam, jeżeli twoim jedynym marzeniem jest zaćpać się gdzieś w rowie – wypił łyk piwa a ja popatrzyłem na niego jak na niebieskiego niedźwiedzia. Czyli ze zdziwieniem dla mniej domyślnych.
- Nie chcę tam wracać. Nie podoba mi się moje życie i to wszystko... - przerwał mi.
- Nie jestem twoim psychoterapeutą. Nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego biadolenia. Po prostu grzecznie chciałem ci dać do zrozumienia, żebyś spierdalał – no tak, a ten dalej swoje.
- Daj mi spokój! - wrzasnąłem. - W czym ja ci niby przeszkadzam? To moja sprawa co chcę zrobić i w jaki sposób chcę to zrobić. Jeśli zdecydowałem, że spierdolę sobie życie, to tak zrobię, a tobie gówno do tego! - nigdy w życiu nie powiedziałem tego, co myślę. I żałuję, bo to wspaniałe uczucie.
- Więc chcesz spierdolić sobie życie? Wspaniale! Ja ci pomogę! Pij to piwo prawiczku, pójdź ze mną, a udostępnię ci wszystko, na co będziesz miał ochotę. Najpierw cię naćpam, później wykorzystam, a później zostawię na ogromnym moralniaku kiedy już odzyskasz wszystkie zmysły. Brzmi zachęcająco? Bo właśnie to chcesz zrobić, prawda? - nie lubi mnie, zauważyłem i chce się mnie pozbyć jak najszybciej. Pewnie teraz myśli, że wybiegnę z płaczem. Niedoczekanie jego.
- Zgoda – powiedziałem patrząc mu się prosto w oczy.
- Hooo, zapraszam do piekła. Od tej pory jestem twoim osobistym przewodnikiem. Od czego chcesz zacząć? Nos, tablety, żyła?
- Obojętnie – powiedziałem, bo szczerze nie mam o tym pojęcia. I tak zaczęła się jazda, dziwna. Dał mi na początek jakąś dziwnie wyglądającą tabletkę, którą wziął od dziwnego kolesia. Nie pytałem nawet co to. Po co mi ta wiedza? Jedyne co wiedziałem to to, że nie chcę skończyć na tej jednej tabletce. Jednak szybko się po niej wyluzowałem, już nie byłem taki spięty w jego towarzystwie. Mężczyzna, którego imienia nawet nie znałem, pociągnął mnie na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Całkowicie się mu poddałem, chciałem tego, pozwalałem mu się wszędzie dotykać, dosłownie. Czułem jego usta i język na mojej szyi. Jego ręce na moich pośladkach, plecach, penisie. Nie przeszkadzało mi to, byłem totalnie wyluzowany. Nawet ja zacząłem dotykać go w ten intymny sposób. Pozwoliłem swojemu ciału falować w rytm muzyki. Czułem podniecenie jakiego jeszcze nigdy nie zaznałem.
- To jeszcze nie koniec – powiedział do mojego ucha, które zaraz zaczął przygryzać. Oplotłem jego kark moimi dłońmi. Delikatnie gładziłem jego gładką skórę. Dla niego to pewnie była codzienność, dla mnie nowe doświadczenie, które strasznie mi się podobało.
- Marysiu masz ochotę na coś mocniejszego? - spytał i bystro popatrzył w moje oczy, pewnie przymglone. Nie odczuwałem normalnie, bujałem się na boki i tylko przytaknąłem głową. Mężczyzna złapał mnie za pośladek i przyciągnął bardzo blisko siebie. Na swoim brzuchu czułem, jaki był podniecony. Oparłem głowę o jego klatkę piersiową i bez namysłu wsadziłem swoją rękę do jego ciasnych spodni. Mężczyzna oparł się o ścianą i pozwolił zająć się swoim interesem. Nie zwracałem uwagi na ludzi, na nic. Ręką gładziłem jego penisa, on w zamian cały czas całował mnie po szyi i ugniatał mój pośladek. Ja też byłem cholernie podniecony i w dodatku to co robił, sprawiało mi jeszcze więcej przyjemności. Doprowadziłem go ręką do wytrysku. Brudną rękę powycierałem o jaką dziewczynę, która leżała zalana na podłodze. Mężczyzna zaśmiał się gardłowo i złapał mnie za dłoń. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, w którym było sporo ludzi, jednak już nie kontaktowali ze światem. Mężczyzna posadził mnie na podłodze przy małym stoliku i powiedział żebym chwile zaczekał. Oparłem swoją głowę o zimny blat, byłem tak cholernie nakręcony i sam nie wiedziałem z jakiego powodu tak podniecony. Poczułem jak ktoś koło mnie usiadł, ale nie byłem w stanie podnieść głowy. Po chwili ten sam osobnik, który przed chwilą mnie zostawił, podniósł moją głowę.
- Mówiłeś, że chcesz coś mocniejszego – ułożył piękną białą kreskę. Była tak kusząca, że aż nie mogłem się powstrzymać. Wciągnąłem to i poczułem, jak mój umysł całkowicie odpłynął. Poczułem jeszcze, jak czarnowłosy mnie złapał i położył na podłodze. Wiem, że coś do mnie mówił, ruszał ustami, ale nic do mnie nie docierało. Jak przez mgłę czułem też, co takiego mi robi. I szczerze? Miałem to gdzieś. Najważniejsza była przyjemność, którą mi dał. Jeśli już nigdy go nie spotkam, nawet się tym nie przejmę. Coś zaćmiło mi umysł. Obudziłem się tak jak chciałem, nie wiedząc gdzie jestem. Przetarłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie byłem już w spelunce, mężczyzna musiał mnie gdzieś wyprowadzić, co mi umknęło, nic dziwnego. Postanowiłem sobie coś przypomnieć. Kiepsko mi to szło, głowa w ogóle nie chciała ze mną współpracować. Poza tym wszystko mnie bolało, dosłownie wszystko. Zacząłem powoli wstawać i upadłem. Widocznie nie wytrzeźwiałem do końca. Nic dziwnego. Ile może przyjąć ktoś, kto przez całe życie był czysty?
- Ile pamiętasz? - usłyszałem drwiący głos.
- Niewiele, w sumie to prawie nic. Co powinienem pamiętać? - spytałem niepewnie.
- Na pewno to, że tak chętnie mi się oddałeś, chcesz zobaczyć zdjęcia?
- Zdjęcia? - przeraziłem się nie na żarty. Jakie zdjęcia, nie mówcie mi tylko, że ze stosunku...
- Normalne, łap – zacząłem je powoli przeglądać i aż się przeraziłem! Nic nie pamiętałem! To nie mogło się stać! Na zdjęciach było widać mnie, oczywiście jego, ale także dwóch innych mężczyzn. Po moich udach spływała ich sperma wymieszana prawdopodobnie z moją krwią. Moje mimika twarz, w ogóle nie mówiła, że jest mi źle. Wręcz przeciwnie, wyglądałem jakbym tego chciał! I po tym wszystkim pewnie tak było... Ale teraz? Tak mi wstyd! Popatrzyłem na mężczyznę z niedowierzaniem.
- Co tak patrzysz? Chcesz na pamiątkę? Twoi rodzice będą zachwyceni, wsadzicie sobie do rodzinnego albumu, czy coś – powiedział, jakby właśnie mówił przepis na ciasto, które robił już wiele razy.
- Dlaczego? - wybełkotałem.
- Przecież sam chciałeś! Dzisiaj powtórka? Paru moich znajomych pytało o ciebie, jak tylko zobaczyło zdjęcia – podszedł do mnie i zrobił skruszoną minkę.
- Nie, nie chcę już! Idę do domu! - wrzasnąłem i pomimo ogromnego bólu w dolnych partiach ciała, zacząłem iść.
- Nigdzie nie idziesz. Chciałeś takiego życia, to ci je dałem. I całkiem dobrze się bawiłem, a odbitki zdjęć wysłałem do twoich starych. Skąd znam madres? Znalazłem w twoim portfelu. Jak myślisz, jaka będzie ich mina, kiedy zobaczą swojego synka w taki stanie? Ja bym się chyba nie odważył do nich wrócić – poklepał mnie po ramieniu. Popatrzyłem na niego załzawionymi oczami, nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciałem tego, a gdy już dostałem, to nie chcę! Zrobiłbym wszystko żeby tylko zawrócić czas. Co ja takiego narobiłem? Co ja zrobiłem, no co?! Zaufałem obcemu mężczyźnie, przecież to było oczywiste, że nie chce się ze mną zaprzyjaźnić. Idiota, taki ze mnie idiota!
- Oh, tylko nie płacz, niedługo się przyzwyczaisz. Jak będę chciał, to nawet będę mógł na tobie nieźle zarobić. A teraz Marysiu, ja idę, a ty się trochę ogarnij. Wrócę wieczorem i znów się pobawimy. Kiedy dostaniesz to co wczoraj, znów ci będzie wszystko jedno. Do zobaczenia! - krzyknął a mnie zostawił samego. Jedno co teraz wiedziałem, to to, że nie pozwolę się tak znów upokorzyć. Wystarczy upokorzeń w moim małym, szarym żuciu. Nie wybrałem finezyjnego, filmowego sposobu. Jak już mówiłem na początku, to nie teenage dream. Otworzyłem okno, byłem chyba na dziesiątym piętrze. Moje wszystkie, ostanie uczucia, strach, lęk a nawet gniew uciekły w momencie oglądania zdjęć. To był łatwy wybór, w życiu nie podjąłem łatwiej żadnej ważnej decyzji. Tak naprawdę mam wrażenie, że cały czas, ktoś podejmował je za mnie. Zrobiłem krok, skoczyłem. Gdy leciałem, po raz pierwszy czułem się wolny. I nie przeleciało mi całe życie przed oczami. W głowie miałem pustkę, przyjemną pustkę. Ponieważ za niczym nie tęskniłem, niczego nie żałowałem. Zrobiłem to, co wybrałem.
KONIEC

9 komentarzy:

  1. Najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałam.
    I nie, że Ci słodzę.
    Naprawdę nigdy, nigdy nie czytałam niczego lepszego.

    Błagam, napisz jeszcze kilka takich one-shotów, a zostaniesz moim bogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za te słowa, właśnie dla takich komentarzy chce się pisać, no i jeszcze dla spełnienia twórczego, ale to inna sprawa ;) Mogę Ci zdradzić, że jestem w trakcie pisania jednego OneShota, co prawda chciałam go wysłać na konkurs do Kotori ale poszły już dwa inne, a blog też na coś zasługuje. Dlatego jak go skończę, to opublikuję go tutaj ;) Także cierpliwości ^^

      Usuń
    2. YeY! No nie mogę się doczekać!!
      A masz może jakieś takie zapisane w zaułkach komputera? Bo gdybyś mi np. wysłała....
      Uwielbiam takie yaoi, gdzie historia nie jest cukierkowa i pokazuje jak życie potrafi wyruchać.

      Usuń
    3. Niestety jestem dosyć leniwym twórcą, więc nic nie posiadam, przynajmniej dokończonego. Wszystko gdzieś pourywane w połowie ;) Ale jak tylko skończę pisać te OneShoty to je tutaj dodam, więc będziesz miała okazję je przeczytać ;)

      Usuń
    4. Okej. Już się nie mogę doczekać. Będę wchodzić po 3 razy dziennie i sprawdzać czy już dodałaś ^^

      Usuń
  2. Łał. To się na serio zdziwiłam. Świetne. Oryginalne.
    "Świadome spierdolenie sobie życie, oh to takie piękne, że aż mam ciarki na dupie." Haaa, bosko.
    Nie wiem, co czuć. Tekst jest dobry, a jeszcze lepsza treść. W życiu nie czytałam takiego shota. Zwykle to jakoś się kończyło happy endem, albo samobójstwem czy cuś. A tu takie... coś xD W pozytywnym sensie.
    "Upadły kojarzy mi się z upadłymi aniołami, które pomimo upadku nie straciły swojej gracji." Omnomnom. Idealnie to określiłaś *=*
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał *-* piszesz genialnie i to jest pewne. Dopiero wczoraj natknęłam się na twojego bloga i przeczytałam kilka opowiadań... powiem szczerze, że ani trochę nie żałuję. Teraz co do tego opowiadania: Ogromny plus za to, że nie było tego schematu, (choć mi on wcale nie przeszkadza i czasem też lubię poczytać coś w takim klimacie) że ukeś zakochał się w swoim właścicielu i pieprzyli się długo i szczęśliwie :) Nie wiem jak mogę to skomentować, bo mnie zatkało :D masz naprawdę wielki talent do pisania i mam nadzieję, że nie przestaniesz oraz że nie zabraknie ci pomysłów. Zdziwiło mnie zakończenie, ale w bardzo pozytywnym sensie.
    Cóż jeszcze sporo opowiadań mam do przeczytania, więc biorę się za następne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To bylo piekne.. Az sie wzruszylam na koncu. Ale ten chlopak dzielny, ze skoczyl, że sam podjal wybor. Pewnie kazdy wolalby zginac, niz tak zyc, ale malo kto mial by odwage sie zabic. Cudowna historia!

    OdpowiedzUsuń