-
Ucieknijmy razem, proszę!
***
- Myślałaś kiedyś Złotym Świecie? – wyszeptał młody chłopiec, do ucha swojej
przyjaciółki. Po raz kolejny nie mógł zaznać ukojenia podczas sennej pory.
- Nie. Wiesz, że nie wolno nam o tym myśleć, a co
dopiero o tym mówić. – Dziewczyna poruszyła się nerwowo i zaczęłam nasłuchiwać.
Mieli by poważny problem, gdyby ktoś usłyszał ich rozmowę. Złoty Świat był zakazanym i tajemniczym miejscem.
- Słyszałem, że kopułę w Złotym Świecie nocą przyozdabia ponad tysiąc gwiazd, a za dania piękne
słońce. Aczkolwiek nie mam pojęcia co te słowa oznaczają. – Chłopak nie
poddawał się i nie chciał odpuścić tematu. Tylko podczas sennej pory mógł o tym
porozmawiać.
- Odpuść sobie… - jęknęła niepocieszona dziewczyna.
- I wiesz czego jeszcze się dowiedziałem?
- Nie i nie chcę wiedzieć. – Jednak chłopiec nie
zwracał na nią uwagi.
- Dowiedziałem się, że ludzie ze Złotego Świata mogą opuszczać swoje
królestwa… - Na te słowa dziewczyna zerwała się z posłania i z prędkością
błyskawicy zasłoniła usta swojemu przyjacielowi. Na chwilę przestała oddychać i
nasłuchiwała. Chciała usłyszeć uśpioną ciszę. Jakikolwiek dźwięk byłby teraz
wyrokiem śmierci. Oznaczałoby to bowiem, iż ktoś ich usłyszał. A do tego nie
można było dopuścić. Jej wzrok skupił się na jakimś punkcie twarzy chłopca.
Wiedziała, że na niego patrzy. Jej piękne lazurowe oczy mądrze się w niego
wpatrywały i choć nigdy nie zobaczyły jego twarzy, zawsze wiedziały, że patrzą
na niego. Mieszkańcy Królestwa Piekielnych Podziemi byli ślepi, wszyscy. Jednak
nie stanowiło to dla nich problemu. Brak wzroku był dla nich czymś naturalnym.
Potrafili normalnie pracować, poruszać się, bawić się, kochać, biegać, skakać,
bić się. Nie potrafili jedynie opuścić swojego państwa. Nie mogli tego zrobić.
Ich władca był surowym i zgorzkniałym starcem. Wydał dekret, w którym zabronił
nawet wspominać o Złotym Świecie.
Każdy, kto zostałby przyłapany na rozmowie o nim zostałby natychmiast uznany za
szpiega i stracony.
- Zamilcz, błagam cię, zamilcz. Pamiętasz co stało
się z Al’ramem? – Chłopak przełknął mozolnie ślinę na wspomnienie tego imienia.
Do tej pory pamięta skowyt tego nieszczęśnika, który zdecydował się uciec z
kraju. Jako przestrogę, jego jęczenie było puszczane co cztery senne pory. I
choć nie brzmiało to tak strasznie jak oryginalny jęk, dalej było przerażające.
- Ka’min proszę…
- O co znowu?
- Ucieknijmy stąd… - Dziewczyna westchnęła i wróciła
do swojego posłania, nie miała ochoty już o tym rozmawiać. Wiedziała także, że Al’fin
wbił sobie do głowy ten temat i łatwo nie odpuści. Musiała czekać do póki nie
znajdzie sobie nowej rzeczy, którą chciałby zaprzątnąć sobie głowę.
***
Następnego
dnia, podczas prac porządkowych Ka’min udawała, że nie pamiętała ostatniej
rozmowy. Wykonywała swoje codzienne obowiązki. Tylko od czasu do czasu
odpowiadała na pytania swojego przyjaciela. Pomimo całej miłości jaką go
darzyła, czasami wyczerpywała się jej cierpliwość. Ona nie chciała ryzykować.
Chciała żyć takim życiem jakie zostało jej podarowane. I w przeciwieństwie do Al’fina
jej nie fascynował Złoty Świat. Słyszała
o nim wiele złego, kiedy ludzie nie bali się jeszcze o nim rozmawiać. Ka’min
była pewna, że świat ten zalany był w całości krwią. Krwią, na której unosiły
się wielkie drewniane potwory pustoszące co słabsze państwa. Wiedziała także,
iż tamci ludzie tak naprawdę skrywali w swoich ciałach bestie. I choć mogli
patrzeć na otaczający ich świat, to niczego nie widzieli. Słyszała także, że
zabijali swoje młode i pili ich krew, by stać się silniejszymi. Na samą myśl o
tym Ka’min przebiegał dreszcz obrzydzenia, a nienawiść do Złotego Świata pogłębiała się.
- Ka’min… - szturchnął ją nieco przestraszony
chłopak.
- Słucham?
- Żołnierze idą słyszysz? – Faktycznie, ich ciężkie odzienie
można było usłyszeć już z daleka.
- I co? – Spytała niewzruszona. Dobrze wiedziała, że
żołnierze patrolują czasami poszczególne sektory, by sprawdzić czy wszyscy
należycie wykonują swoje obowiązki.
- Myślisz, że już wiedzą? – Dziewczyna odrzuciła do
tyłu swoje długie włosy i położyła dłoń na ramieniu przestraszonego Al’fina.
- A co takiego mieliby wiedzieć? Uspokój się i rób
swoje. To pewnie standardowa kontrola, nic więcej. – Jednak i ona przeczuwała,
że coś się stanie. Szedł do nich z pewnością ktoś wyżej postawiony. Mogła to
kreśli po odgłosach jakie wydawało jego ubranie. O słuchu Ka’min krążyły legendy.
I choć wszyscy mieszkańcy Królestwa Piekielnych Podziemi mieli bardzo dobry
słuch, to jednak żaden nie dorównywał tej dziewczynie.
- Czu jest obecna obywatelka 6700101078589 Ka’min? –
donośny i ciężki głos dobiegł uszu wszystkich pracujących. Dziewczyna słysząc
swoje dane personalne wzdrygnęła się lekko. Jednak zaraz opanowała uczucie
strachu. Wyprostowała się i powiedziała pewnie:
- Obywatelka 6700101078589 Ka’min zgłasza swoją
obecność.
- Podejdź – dziewczyna niespiesznie ruszyła w
kierunku głosu. Dopiero gdy wyraźnie usłyszała oddech swojego rozmówcy, stanęła.
- Ile masz lat?
- Czternaście – odpowiedziała bez wahania.
- Trochę stara – usłyszała i lekko się poruszyła.
Nigdy nie sądziła, że w wieku czternastu lat usłyszy, że jest stara. Jednak
największym zaskoczeniem było dla niej, gdy poczuła rękę wojskowego. Mężczyzna
najpierw złapał ja za twarz. Następnie przejechał wzdłuż jej długiej szyi, po
czym zjechał na piersi, które dopiero zaczęły się rozwijać. Dziewczyna
poruszyła się nerwowo jednak nie cofnęła się ani o milimetr. Zacisnęła mocno
pięści i zamknęła oczy. Jednak najgorzej się poczuła, gdy poczuła dłoń, która
wślizgnęła się pomiędzy jej uda. Gorąca fala uderzyła ją w twarz a oddech stał
się płytki i urywany. Na szczęście nie trwało to długo. Po chwili ręką zsunęła
się na uda i łydki.
- Dziewica? – znudzony głos dobiegł jej ucha, tym
samym cucąc ją ze stanu, w który m na chwilę się znalazła.
- Tak.
- Słyszałem, że masz dobry słuch. Prawda to?
- Najlepszy – dopowiedziała z pewnością godną
najlepszych wojowników. Mężczyzna natomiast zaśmiał się lekko i poklepał ją po
ramieniu.
- Jesteś trochę za drobna, ale nadrabiasz
charakterem. Z rozkazu generała głównodowodzącego zostaniesz wcielona do armii
skrytobójców. Jednak najpierw przejdziesz ośmioletni trening. Czy jest ktoś z
kim chciałabyś się pożegnać?
- Nie – odpowiedziała zimno. – Jednak chciałabym coś powiedzieć.
- Proszę – mężczyzna odsunął się od dziewczyny dając
jej tym samy odrobinę wolnej przestrzeni. Ka’min wciągnęła ogromny łyk
powietrza do swoich płuc, po czym powiedziała:
- Sprawię, iż mój sektor będzie ze mnie dumny.
Chciałabym żebyście się nie bali. Wszystko będzie dobrze, poradzicie sobie beze
mnie. Moja służba tutaj dobiegła końca. Jednak wasza dalej trwa, proszę was,
starajcie się z całych sił. Nie róbcie żadnych głupstw i pracujcie ciężko tak
jak ja będę pracować. – Po tych słowach Ka’min uniosła wysoko rękę. I tylko
jedna osoba odpowiedziała jej tym samy. Al’fin pomachał jej na pożegnania. I
gdy strażnicy już odeszli, Ka’min odeszła, a wszyscy wrócili do pracy on dalej
wpatrywał się w jej głos. Wiedział także, iż te słowa zostały skierowane tylko
do niego. Jednak nie mógł jej obiecać, że nie popełni w nadchodzącej
przyszłości żadnego głupstwa.
***
Minęło osiem lat odkąd Al’fin został sam. Od tego
czasu nie odezwał się do nikogo ani słowem. Był jak powietrze, bezszelestny i
niewidoczny. Niektórzy pewnie zapomnieli o jego istnieniu. Jednak nie to było
dla niego największym problemem. Al’fin nie mógł już wytrzymać duchoty tego
miejsca. Odkąd odeszła Ka’min dusił się w tym kraju coraz bardziej. Z dnia na
dzień nienawidził go coraz bardziej.
Jego życie nie miało żadnych perspektyw, a jego kraj odbierał mu wszelkie
marzenia i nadzieje. Żył tak jak wszyscy inni. Wstawał by pracować i podpisywać
listę obecności. Jednak coś trzymało go przy tym lichym i paskudny życiu. Gdy
nastawała senna pora Al’fin wymykał się ze swojego sektora. Zawsze szedł w
kierunku zakazanej biblioteki, by wysłuchać szepczących ksiąg. I pomimo całej
straży jaka czuwała nad biblioteką, był w stanie obok niej przemknąć. Al’fin
był bowiem nieuchwytny niczym duch. Nauczył poruszać się bezszelestnie, tak by
nikt nie był w stanie go usłyszeć. A na pewno by nie był w stanie zrobić tego zwykły
żołnierz.
I także teraz Al’fin wymknął się by posłuchać
szepczących ksiąg. Dowiedział się od nich bowiem wielu ciekawych faktów oraz
historii. Wiedział, że w Złotym Świecie znajdowały się jeszcze inne królestwa,
poznała nawet ich nazwy. A były to nazwy piękne i melodyjne jak np. Królestwo
Wiatru Niebios czy Królestwo Ognistych Burz. Zawsze gdy słuchał o tych królestwach
czuł zazdrość.
- Przyszedł Duch,
przyszedł Duch, przyszedł Duch… - Tak nazywały Al’fina księgi. Na samym
początku, gdy usłyszał odgłosy wydobywające się z każdego kąt biblioteki
ogarnął go lęk. Teraz jednak znał to miejsce, a księgi zastępowały mu
przyjaciół. Znał tutaj każdą szepczącą księgę. Z prawie każdą rozmawiał. Tylko
jedna księga nie odezwała się ani słowem. Była najstarsza księga. Jednak jej
milczenie było tak wymowne, że Al’fin potrafił je usłyszeć. Chłopiec uszanował
to milczenie, nigdy nie zwrócił się do księgi, by opowiedziała mu swoją
historię, nie śmiał jej przeszkadzać.
- Przyszedłem – wyszeptał i usiadł na starym
zakurzonym dywanie.
- Duch, Duch,
Duch. Duch pragnie historii czyż nie?
- Tak – odpowiedział. Sam nigdy nie wybierał tematów
do usłyszenia. Zawsze pokornie akceptował historię, którą księgi same chciały
mi opowiedzieć. Czasami tylko prosił by mu coś przypomnieć albo wytłumaczyć.
- Duch chce
słyszeć o morzach, a może lasach… Może o wojnach, a może o powstaniach. Może o
kwiatach albo o drzewach? Duch nie chce nas słuchać… - Chłopak poruszył się
nerwowo gdy usłyszał ostanie zdanie. Od ośmiu lata żadna z ksiąg nie
powiedziała, że nie chce jej słuchać. Zbity z tropu zaczął się rozglądać, by
zobaczyć najmniejszy szmer. Jednak wszystkie księgi zamilkły.
- Proszę… - wyszeptał cicho. Nie chciał stracić
jedynej rzeczy, która trzymała go przy tym marnym życiu. Tak bardzo chciał ruszyć
w podróż po słowach i szeptach. Tak bardzo chciał wiedzieć, chciał znać Złoty Świat .
- Proszę – powtórzył jeszcze bardziej zrozpaczonym
głosem. Jednak odpowiedziała mu ciężka i wymowna cisza. Wymowna… Chłopak nagle
podniósł głowę, jakby doznając olśnienia. Usiadł po turecku i skupił się mocno.
Starał się teraz usłyszeć słowa, których nie był w stanie usłyszeć.
- Słyszysz
mnie młody, głupi dzieciaku?- Al’fin poruszył się lekko obruszony i skinął głową. Wiedział bowiem, że księgi nie tylko
słyszą, mówią ale także widzą.
- To
wspaniale. Może i jesteś cichy niczym duch, ale za to głuchy niczym pień.
Dobijam się do twojego słuchu już osiem lat. Osiem lat! Wiesz jak trudno przekonać
te stare, durne księgi by chociaż na chwilę zamilkły? Każda z nich myśli, że
jest najważniejsza. Głupi człowieku, chcesz uciec prawda?
- Tak… - odpowiedział zszokowany chłopak. Całe jego
wyobrażenie o milczącej księdze legło w gruzach. Wielokrotnie wyobrażał sobie,
że w końcu się do niego odezwie. Jednak nie w
taki sposób. Al’fin poczuł ogromne rozczarowanie. Niemniej jednak chciał
wysłuchać starej, zrzędliwej księgi do końca.
- To posłuchaj
uważnie. Trzeba było uciekać wcześniej. Teraz możesz sobie o tym dalej marzyć.
Twoja słysząca wszystko przyjaciółeczka został właśnie dopuszczona do służby.
- Ka’min… - wyszeptał chłopak, a do jego oczu
napłynęły łzy.
- O rany…
Przestań się zachowywać jakbyś został palcem tknięty przez samego bożka czegoś
tam! Weź się w garść! Ona zabije cię bez wahania, jeśli oczywiście zdecydujesz
się uciec.
- Nie! Ka’min nigdy by tego nie zrobiła. Znam ją i
wiem, że nigdy, przenigdy by mnie nie skrzywdziła.
- Taki sam
głupi jak i głuchy. Twoja urocza Ka’min nie jest już tą Ka’min, którą znałeś.
- Po co mi to wszystko mówisz?
- Bo wiem, że
i tak porwiesz się na ten durnowaty pomysł ucieczki.
- Gdybym wiedział jak to zrobić, już dawno był tego
dokonał. Wierz mi albo nie, twoja sprawa
- warknął zdenerwowany. Nigdy nie sądził, że któraś z ksiąg okaże się
tak bezczelna.
- Ja wiem jak
się stąd wydostać. Jestem mapą tego miejsca. Powiem ci wszystko co wiem, jednak
pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Zabierzesz
mnie ze sobą.
- Po co? – Al’fin dalej był nieco naburmuszony na
starą księgę, jednak coś w głębi niego mówiło mu, by wysłuchać księgi do końca.
Dreszcz emocji zaczął powoli tańczyć pod jego skórą, a serce zabiło mocniej na
myśl o ucieczce.
- Ponieważ tak
postanowiłem – powiedziała dumnie księga, a kurz z jej okładki lekko się
osunął. Al’fin natomiast fuknął niezadowolony i skrzywił się lekko. Przez
chwilę ciężko o czym myślał. Po namyśle rzekł w końcu:
- Zgoda, zabiorę cię ze sobą.
- To rusz
tyłek, podnieś mnie i idziemy.
- Teraz?
- Nie,
wczoraj. Jesteś upośledzony? A może już mnie niedosłyszysz, co?
- Nie, ale powinienem chyba się jakoś przygotować…
- Każda stracona
sekunda, to jeden gwóźdź do twojej
trumny. Jeśli chcesz się stąd wydostać musimy ruszyć natychmiast! – Al’fin
już nie zadał żadnego pytania. Chwycił księgę i ruszył przed siebie. Szedł tak jak kazała mu księgą. Przemykał szybko i
bezszelestnie nie pozostawiając za sobą żadnych dźwięków. Jednak gdy usłyszał
dzwon alarmowy zatrzymał się na chwilę, a serce o mało nie przebiło mu się
przez klatkę piersiową.
- I co tak
sterczysz?- Ponagliła go zdenerwowana księga.
- Dzwon… Już wiedzą!
- Tak,
wiedzą. Więc biegnij ile masz sił w
nogach! – Chłopak niczym rażony prądem, zerwał się z miejsca i zaczął biec
jeszcze szybciej. Jego ręką już wyciągała się by otworzyć ostatni właz, gdy
ktoś złapał go za ramię i lekko pociągnął w swoją stronę.
- Al’fin… - Usłyszał przy swoim uchu miękki kobiecy
głos i zastygł.
- Ka’min… - Tylko to był w stanie powiedzieć.
Odwrócił się gwałtownie. Wiedział, że nie stoi przed nim ta sama dziewczyna,
która zniknęła osiem lat temu. Wiedział, że teraz stoi przed nim kobieta, która
bardzo się zmieniła. I dopiero w tym momencie poją słowa księgi. Jednak mimo
tego, iż znał odpowiedzieć powiedział:
- Ucieknijmy razem, proszę! – Na jego słowa
odpowiedział mu dźwięk stali. Ka’min przybrała pozycję bojową i szybkim,
zwinnym ruchem wymierzyła cios w swojego przyjaciela. Powietrze świsnęło tuż
obok ucha Al’fina. Chłopak automatycznie odskoczył w bok, jednak potknął się, a
głowa uderzyła o jedną ze skał. Ciepła ciecz spłynęła mu po twarzy mieszając
się ze łzami. Al’fin szybko przetarł ręką swoją twarz i zaczął nasłuchiwać. Nie
miał pojęcia skąd nadjedzie następny atak. Głośne bicie serca zagłuszało
wszystkie dźwięki. Oddech nie chciał się uspokoić, a ciało całe drżało. Czuł
jak powoli zaczęła ogarniać go rozpacz. Rozpacz czarna i ślepa niczym jego
państwo.
- Chłopcze!
Wstań i z całej siły uderz w prawą stronę!
- Ale!
- Żadnych ale! Już! – Al’fin poderwał się i uderzył
w z całej siły w skalną ścianę, która znajdowała się tuż obok niego. I chociaż nastawił
się na wielki ból niczego nie poczuł. Upadł na czymś miękkim i przyjemnym w
zapachu, a do jego uszu dobiegł wesoły świergot ptaków.
- No i
jesteśmy w Złotym Świecie!
- Ale jak? – wyszeptał zdezorientowany, nie dowierzając
do końca słowom starej księgi.
- Jestem
kluczem do zapomnianych drzwi, beze mnie byś tam zginął.
- Słyszę, że jesteś bardzo dumny z siebie… - Po
chwili jednak przestał przejmować się gderaniem swojego „towarzysza”. Poczuł
wiatr lekko muskający jego skórę i rozwiewający jego włosy. Nigdy w życiu nie
czuł się tak wolny. Miał wrażenie, że wiatr zaraz go porwie i nauczy jak go
latać. Słyszał jak las śpiewał mu na powitanie, jak zwierzęta radośnie się z
nim witały. Na chwilę zapomniał, że kiedyś żył w ponurym świecie Królestwa
Piekielnych Podziemi.
Jednak ponury świat nie zapomniał o nim. Ka’min zmrużyła
niebezpiecznie oczy. Al’fin musiał wrócić.
- Prosiłam, żebyś nie robił głupstw – rzuciła gniewnie
w kierunku skalnej ściany, za którą zniknął jej przyjaciel. Jednak teraz na nic
nie zdadzą się już prośby. Prawdopodobnie Ka’min będzie uczestniczyć w
pierwszym, od dwóch tysięcy lat, pościgu. Bowiem ludzie Królestwa Piekielnych
Podziemi nigdy nie zapomniali o ludziach, którym udało się uciec.
Stworzyłaś tutaj ponury, niewolniczy, ale bardzo ciekawy świat. Moim zdaniem twój najlepszy. Spodobał mi się pomysł z niewidomym społeczeństwem żyjącym w podziemiach. Skończyłaś tak jakby miała być kontynuacja. Miło by było się dowiedzieć jak Al'fin poradził sobie w Złotym świecie i czy został złapany. Może jego przyjaciółka nie zmieniła się aż tak bardzo i pozwoli mu uciec.:))
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobało, świat, który stworzyłaś jest bardzo ciekawy, a pomysł z niewidomym społeczeństwem żyjącym w podziemiach bardzo dobry...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Rany, to było po prostu cudowne. *w* Niesamowicie przypadł mi do gustu wykreowany przez Ciebie świat, wyczuwało się w tym wszystkim jakąś nutkę magii. Mam nadzieję, że Al'fin poradzi sobie i zdoła uciec. Szkoda, że to one shot. ._.
OdpowiedzUsuńWenywenyweny. ~
O matko *o*
OdpowiedzUsuńTo było niesamowite!!
Zgadzam się z poprzedniczką szkoda że to tylko one-shot :(
Aż trudno uwierzyć, że to tylko one-shot. Bardzo mi się spodobał, zwłaszcza świat, który został wykreowany przez Ciebie - ponury, smutny, pełen tęsknoty za czymś, co się nigdy nie ujrzy (w przypadku Al'fina - przynajmniej ja to tak odczułam). Ponadto rzeczywiście odczuwało się taką nutkę magii, szczególnie chodzi mi tu o motyw "rozmów" Al'fina z księgami. Jejku, jaki niesamowity one-shot, wywarł na mnie ogromne wrażenie :) Tak bardzo bym chciała się dowiedzieć, jaki jest dalszy ciąg przygód Al'fina oraz pościgu, w którym brałaby udział Ka'min.. ale cóż, one-shot to one-shot :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mei.